Dragon Age Wiki
Advertisement

Wielce szanowna cesarzowo Celene!

Zgadzam się w zupełności! Przedziwne, co niektórzy sądzą o Wolnych Marchiach. Kiedy patrzą na mapę, widzą ich nazwę zdobiącą doliny na południe od rzeki Minanter i zakładają, że chodzi o zjednoczony naród – tak jak w przypadku Fereldenu. Wyobrażają sobie jednego władcę, jedną armię i wspólne dziedzictwo kulturowe, wszak bardziej się chyba mylić nie można! Posępni i poważni mieszkańcy Tantervale w niczym nie przypominają birbantów z Wycome, którzy z kolei różnią się diametralnie od dufnych kupców z Kirkwall. Jesteśmy wieloma narodami ściśniętymi na mapie pod jedną nazwą, bo prawda nie zmieściłaby się w granicach.

Usłyszałem ongiś piękne powiedzonko: „Mamy księcia w Starkhaven, margrabiego w Ansburgu, teyrna w Ostwick i wicehrabiego w Kirkwall... Dlaczego więc w Wolnych Marchiach nie ma króla?” Przynajmniej od czasu, kiedy siedem stuleci temu Fyruss ogłosił się królem, co wywołało natychmiastowy i jednogłośny sprzeciw wszystkich naszych wspaniałych narodów. Jednoczymy się tylko w obliczu wspólnego wroga, ale kiedy już to nastąpi, tworzymy zbieraninę, z którą trzeba się liczyć. Wiesz, że w Wieku Błogosławionym powstaliśmy razem pod wodzą Strażnika Garahela i dumnie wyruszyliśmy w bój przeciwko pomiotom pod Ayesleigh, zadając im druzgocącą klęskę? Rzecz jasna, zaraz potem wróciliśmy do spierania się o byle drobnostki.

O mieszkańcach Wolnych Marchii trzeba wiedzieć jedno: jesteśmy wolni. Sami decydujemy o naszym losie i dobrze nam z tym. Poza tym, integrujemy się tylko na czas Wielkiego Turnieju. Chełpimy się wówczas przed każdym obcokrajowcem, który zechce nas słuchać, jakim to jesteśmy wielkim narodem. Potrafimy nawet odłożyć na bok niezależność i stanąć ramię w ramię z dumnym mieszkańcem Starkhaven! Niestety, trwa to tylko jeden dzień, ale chyba nic w tym złego, prawda?

— List od lorda kanclerza Joffreya Orricka z Tantervale do cesarzowej Celene I, 9:39 Smoka
Advertisement