Autor: Varrik Tethras
Donnen wyszedł z tawerny w bezksiężycową noc. Mgła spowijała ulice i budynki niczym plątanina pajęczyn, a w ciężkim powietrzu czuło się nadciągający deszcz. Każdej innej nocy Donnen poszedby prosto do koszar, jednak dziś był umówiony.
O północy harmider przekleństw żeglarzy ustępował miejsca dobiegającym z oddali żałobym dźwiękom portowych dzwonów. Donnen odnalazł Wagnera i jego dwóch opryszków w miejscu niewidocznym z okien kapitanatu portu. Płaszcz Wagnera z białego samitu połyskiwał triumfalnie we mgle niczym księżyc.
-Messere Brennokovic. Mam nadzieję że przysiosłeś mój towar?- Wagner się uśmiechnął. Stojący obok wytatuowany Chasynd czyścił sztyletem paznokci, prawdopodobnie z krwi.
Donnen sięgnął pod płaszcz i wyjął zawiniątko. -Najpierw ustalmy kilka szczegółów.
Oczy Wagnera błysnęły światłem odbitym od jego brzuszyska. -Cenę, oczywiście. -Skinął na porytego bliznami Andera, który trzymał sakiewkę. -Sto koron powinno wystarczyć, prawda?
-To zależy- odrzekł Donnen, bawiąc się sznrukiem, którym obwiązanie było zawiniątko. -To wy zabiliście sędziego Dunwalda, prawda? Ujrzawszy tych twoich kompanów, zdałem sobie sprawę, że takie rany mógł zadać tylko chasyndzki kamienny nóż.
Wagner wzruszył ramionami. -Każdego dnia ktoś umiera, serah. Chyba nie pozwolimy, żeby to przykre nieporozumienie przeszkodziło nam w interesach? -Skinął ponownie i Ander podszedł do Donnena na odległość ręki, trzymając sakiewkę jak korbacz.<br
-A Jevlan? -spytał Donnen.
-Nie wiem nic o losie twojego partnera.
Donnen przekazał Anderowi zawiniątko, a ten upuścił przed nim sakiewkę i cofnął się, żeby oddać zdobycz swojemu szefowi. Wagner łapczywie rozwinął tkaninę okrywającą starożytny, zardzewiały i powyginany krótki miecz, po czym się skrzywił. -to nie ten miecz.
Chasynd i Ander wyciągnęli sztylety.
Donnen nie ruszył się z miejsca. -W takim razie szkoda, że zabiliście za niego Dunwalda.
-Myślisz, że jak zabiłem sędziego, to nie odważę się zabić miejskiego strażnika? -zaśmiał się Wagner. -Popełniłeś błąd, serah.
-Właśnie to chcieliśmy usłyszeć -Kapitan Hendallen wyszła zza rogu, za plecami Donnena, a za nią kilkunastu strażników. Donnen po raz pierwszy od wielu miesięcy ujrzał na jej twarzy coś, co mogło przypominać uśmiech. -Dobra robota, strażniku. Zajmiemy się resztą.
Powiązane wpisy[]
- Kodeks: Kryminalne zagadki Górnego Miasta: Rozdział I
- Kodeks: Kryminalne zagadki Górnego Miasta: Rozdział II
- Kodeks: Kryminalne zagadki Górnego Miasta: Rozdział III
- Kodeks: Kryminalne zagadki Górnego Miasta: Rozdział IV
- Kodeks: Kryminalne zagadki Górnego Miasta: Rozdział V
- Kodeks: Kryminalne zagadki Górnego Miasta: Rozdział VI
- Kodeks: Kryminalne zagadki Górnego Miasta: Rozdział VII
- Kodeks: Kryminalne zagadki Górnego Miasta: Rozdział VIII
- Kodeks: Kryminalne zagadki Górnego Miasta: Rozdział IX
- Kodeks: Kryminalne zagadki Górnego Miasta: Rozdział dziesiąty
- Kodeks: Kryminalne zagadki Górnego Miasta: Rozdział jedenasty
- Kodeks: Kryminalne zagadki Górnego Miasta: Rozdział dwunasty
- Kodeks: Kryminalne zagadki Górnego Miasta: Rozdział trzynasty
- Kodeks: Kryminalne zagadki Górnego Miasta: Rozdział czternasty
- Kodeks: Kryminalne zagadki Górnego Miasta: Rozdział piętnasty
- Kodeks: Kryminalne zagadki Górnego Miasta: Rozdział siedemnasty
- Kodeks: Kryminalne zagadki Górnego Miasta: Rozdział osiemnasty
- Kodeks: Kryminalne zagadki Górnego Miasta: Rozdział ???