Powiedzieli, że magowie przybywają do Redcliffe. Musieliśmy odejść, inaczej znaleźlibyśmy się w samym środku ich wojny. Guy powiedział, że w Denerim będzie bezpiecznie. Wyruszyliśmy najszybciej, jak się da, ale maluchy ledwo mogły chodzić. Już miałam się odwrócić, kiedy Guy ujrzał stado dzikich druwołów przemierzających wzgórza. Powiedział: „Czym mogą się różnić od koni? Albo bronto?” Ale te ich rogi. Bałam się i powiedziałam Guyowi, żeby tego nie robił, ale odparł, że nie mamy wyjścia.
Guy zapewnił, że nas dogoni i żebyśmy ruszyli dalej. Pocałowaliśmy się na pożegnanie i poszedł. Kontynuowałam marsz z dwójką dzieci. Minął dzień. Potem dwa. Trzy. I w głębi serca byłam przekonana, że zginął.
Niemal straciłam nadzieję. Pewnego ranka poszłam po wodę nad rzekę, kiedy pomyślałam, jakie to by było łatwe. Po prostu by odeszły. A wraz z nimi ja. Koniec bólu, koniec strachu. Gdy szukałam w sobie odwagi, usłyszałam trzask i zobaczyłam poruszenie w zaroślach. Bandyci, pomyślałam. Lub niedźwiedź. Lecz zamiast tego ujrzałam potężną bestię o szaro-błękitnej skórze i lśniących, czarnych rogach. Na jego umięśnionym grzbiecie jechał mój Guy.
Druwół był olbrzymi, lecz łagodny jak baranek. Dziec nazwały ją Hiacyntą.
Nigdy nie powiedziałam Guyowi, do czego niemal doszło tego dnia.
- — Dziennik znaleziony w namiocie uchodźców na Zaziemiu
Materiały badawcze[edytuj | edytuj kod]
Opracowano: Zwiększenie obrażeń przeciwko bestiom