|
Dialogi Kasandry zawierają listę rozmów, jakie ma ze swoimi towarzyszami.
Komentarze dotyczące lokalizacji[]
- Z tego co wiem, to jezioro jest od wieków źródłem miejscowych legend.
- Wydawało mi się, że w Fereldenie przywrócono porządek. Widok takiego chaosu, nawet tutaj...
- Nie trać czujności. W tym rejonie od wielu miesięcy grasują bandyci.
- Od lat nie byłam w tej części Fereldenu.
- (Na widok smoka po otwarciu śluzy) Smoczyca. Chyba musimy z nią walczyć.
- W taką pogodę cieszę się, że noszę zbroję.
- Musimy uważać. Te góry to doskonałe miejsce na zasadzkę.
- Na swój sposób te szczyty są piękne. Przypominają mi Góry Vimmark.
- (Przy celach w twierdzy Suledin) Znaleźliśmy źródło dostaw czerwonego lyrium.
- Zachowajcie ostrożność. Te bagna roją się od różnego rodzaju stworów.
- Wyobraź sobie tylko, jak tu będzie w środku lata.
- Ile lat mogą mieć te ruiny?
- Jest przeraźliwie zimno, ale tak pogodnej nocy nigdy nie widziałam.
- To idealne miejsce na kryjówkę. Tylko trzeba jeszcze przetrwać w tym klimacie.
- Musimy uważać. Nocą na żer wychodzą drapieżniki.
- (Kaszle.) Nigdy nie pozbędę się tego pyłu z gardła.
- (W pobliżu oazy)
- Kasandra: Co to? Perfumy?
- Miejcie się na baczności. Dalia jest pełna niebezpieczeństw.
- Wieki temu moi przodkowie polowali tu na smoki. Ciekawe, jak te lasy wtedy wyglądały.
- Dalia widziała tyle konfliktów, a mimo to nadal jest piękna.
- (Walcząc z kawalerem Augustem) Co z ciebie za rycerz? Nie masz pojęcia, czym jest sprawiedliwość!
- (Chateau d'Onterre) Coś tu się obudziło. Bądźcie czujni.
- (Chateau d'Onterre) Miejsce takie, że mi skóra cierpnie.
- To piękne miejsce, lecz mimo to niebezpieczne.
- Ta wilgoć od razu przenika przez zbroję, nieprawdaż?
- Dziwi mnie, że nie ma tu żadnych statków. O tej porze roku powinno być ich mnóstwo.
- Nazwali je Morzem Przebudzonych, bo ponoć tutaj przebudził się gniew Stwórcy.
- (Przy Morzu Przebudzonych) Morze Przebudzonych. Przebyliśmy je, by dotrzeć do Azylu. Już się zdaje, jakby to było dawno temu.
- (Po ujrzeniu smoka i olbrzyma)
- Varrik: Poszukiwaczko, znasz się na smokach. Co teraz robimy?
- Kasandra: Nie dajemy się zabić... żadnemu z nich.
- (Przechodząc wzdłuż Morza Przebudzonych)
- Varrik: Morze Przebudzonych. Gdzieś za tą całą wodą jest Kirkwall.
- Kasandra: To była długa podróż do Azylu.
- Varrik: Zważywszy na towarzystwo, aż dziw, że nie dłużyła się bardziej.
- (W trakcie zadania Czerwona Woda) Wielu z tych czerwonych templariuszy było dobrymi ludźmi. Żal patrzeć, jak spaczonо ich nie do poznania.
- (Na Wyspie Smoków) Bądźmy czujni. Znajdujemy się na terytorium bestii.
- Przeklęty piasek. Pełno go wokół i wszędzie się wciska.
- Ruszając na południe można dotrzeć do Szczytów Gamorgan i Rozdartego Morza. To niezbyt popularny szlak.
- Orlais uważa te tereny za swoją własność, ale to tylko linie na mapie. Tak naprawdę ta pustynia nie należy do nikogo.
- Możliwe, że to najbardziej niegościnne tereny w całym Thedas.
- Piaskowe burze mogą trwać wiele dni. Czujesz się wtedy, jakby wiatr miał ci zedrzeć ciało z kości.
- (Przy opuszczonych wozach) Bandyci? Przecież oni zabraliby wozy. Nie podoba mi się to.
- (Przy zagubionym transporcie) Ktoś odpowie za śmierć ich wszystkich.
- (Coracavus, przed walką z hurlokiem) Hurlok łatwo się nie podda. Bądźcie gotowi.
- (Po pokonaniu Servisa podczas zadania Kłopoty z pomiotami) Teraz Venatori szybko się nie podniosą. To powinno umocnić nasze wpływy w regionie.
- Jedna oaza na całym tym pustkowiu. Wydaje się bezkresne, prawda?
- Pełno w tej okolicy starych kopalń. Większość pewnie lada chwila się zawali.
- (Naturalny zbiornik) Ależ tu pięknie.
- Wygląda na to, że armia Fereldenu postanowiła się na razie nie mieszać.
- Mieszkańcy powinni stąd uciekać. Tu jest zbyt niebezpiecznie.
- (Jeśli jest w drużynie) Sera: Dokąd mieliby się udać?
- (Podczas eksploracji Zaziemia)
- Kasandra: Miejcie oczy szeroko otwarte. Zamęt w Fereldenie pozostawił te ziemie niebezpiecznymi jak nigdy dotąd.
- Vivienne: Ale wiesz o tym, że była tu Plaga, tak?
- Kasandra: Dobra, niech będzie. Z wyjątkiem okresu Plagi.
Dzicz Arbor / Świątynia Mythal
- Słuchajcie, jak blisko są odgłosy walki! Teraz będzie gorzej.
- (W drodze do drugiej blokady)
- Morrigan: Tam, na wprost. Cały obóz czerwonych templariuszy.
- Kasandra: Uważaj. Rozstawili łuczników na murach.
- (Po zobaczeniu ciał Venatori)
- Morrigan: Widzę, że Venatori spotkali już strażników świątyni.
- Kasandra: To sprawiedliwa śmierć dla tych magów. Ale gdzie ich zabójcy?
- Morrigan: Bez wątpienia szykują kolejny pokaz gościnności.
- (Po spotkaniu Briali w Apartamentach)
- Kasandra: Znowu polityka i dwulicowość. Czy tu w ogóle jest ktoś nieskażony tym świństwem?
- Vivienne: Na tym polega Gra, moja droga. Tutaj wszyscy w niej uczestniczą.
- (Przy znalezieniu przywiązanego do łóżka nagiego żołnierza) Nie wiem, co gorsze: to, że Celene ucieka się do takich chwytów, czy to, że on dał się na to nabrać.
Zaginiona świątynia Dirthamena
- (Po znalezieniu martwego ciała badacza) Jeden z badaczy z obozu. Gdzie jest reszta?
Kasandra i Blackwall[]
- Kasandra: Bardzo się cieszę, że do nas dołączyłeś, Strażniku Blackwall.
- Blackwall: Cały zaszczyt po mojej stronie, Poszukiwaczko.
- Kasandra: Bardziej niż kiedykolwiek potrzebujemy silnych, cnotliwych wojowników.
- Blackwall: Cnotliwych? Przesadzasz, Kasandro. Życie wielu Strażników dalekie jest od ideału.
- Kasandra: Prawda, lecz mimo to członkowie waszego bractwa gotowi są oddać życie w obronie innych. Nigdy nie jest za późno, by się poprawić, stać się kimś lepszym.
- Blackwall: Miejmy nadzieję.
───────
- [do uzupełnienia]
───────
- [do uzupełnienia]
───────
- Blackwall: Kasandro.
- Kasandra: Poszukiwaczko Kasandro, jeśli już musisz się do mnie odzywać.
- Blackwall: Poszukiwaczko Kasandro...
- Kasandra: Choć wolałabym, abyś nic do mnie nie mówił.
- Blackwall: A co się stało z „Nigdy nie jest za późno, by stać się kimś lepszym”?
- Kasandra: Ktoś, kto naprawdę chce kroczyć drogą cnoty, nigdy by nie kłamał. Sam zyskałby szacunek, zamiast kraść szacunek należny innemu.
───────
- Blackwall: No więc…
- Kasandra: O co chodzi?
- Blackwall: O nic. Delektuję się tą jakże przyjemną ciszą.
───────
- Kasandra: Co ci się stało?
- Blackwall: Mówisz do mnie?
- Kasandra: Oszczędzasz lewą rękę.
- Blackwall: Lekkie skręcenie. Jutro powinna już być w porządku. Doceniam twoją troskę.
- Kasandra: Wkrótce przekonamy się, czy poradzisz sobie jako ktoś, kogo dotąd udawałeś... Ja życzę ci dobrze.
- Kasandra: [do uzupełnienia]
- Blackwall: Dziękuję, Poszukiwaczko Kasandro.
───────
- [do uzupełnienia]
───────
- [do uzupełnienia]
───────
- Blackwall: Przykro mi z powodu twojego ucznia.
- [do uzupełnienia]
- Kasandra: Daniel był zdolny, ale niedoświadczony - wszyscy to widzieli. (Śmieje się.) On także.
- Blackwall: Rozpuszczony jak dziadowski bicz?
- Kasandra: Nie, choć można by tak sądzić. Był bardzo pilny, aż do przesady, co czasem działało na nerwy. Nie wiedzieć czemu uważał, że czegoś go mogę nauczyć.
- Blackwall: Wspaniały młody człowiek.
- Kasandra: Właśnie.
───────
- Kasandra: Poproszę Matkę Giselle, by odprawiła nabożeństwo za Alistaira/Loghaina/Strouda. Inkwizycja musi uczcić jego poświęcenie.
- [do uzupełnienia]
- Kasandra: Dołączysz do nas, Blackwallu? Jeden z jego towarzyszy powinien wziąć w nim udział.
- Blackwall: Znałem go nie lepiej niż ty, Kasandro. Ale złożę wyrazy szacunku.
───────
- [do uzupełnienia]
───────
- [do uzupełnienia]
───────
- [do uzupełnienia]
───────
- [do uzupełnienia]
───────
- Blackwall: Czy to prawda, że Leliana wie wszystko o wszystkich?
- Kasandra: Tyle wie tylko Stwórca, ale nie zaszkodzi, jeśli ludzie będą wierzyć, że Leliana mu pod tym względem dorównuje.
- Blackwall: Ty to popierasz?
- Kasandra: Sprawia, że ludzie są szczerzy. Poza tym, jeśli trzeba się czegoś dowiedzieć, Leliana się tego dowie. Widziałam ją przy pracy.
- Blackwall: Aha. Dobrze wiedzieć.
───────
- [do uzupełnienia]
───────
- Blackwall: Parę dni temu widziałem, jak uderzasz pięścią w drzewo. Coś ci zrobiło?
- Kasandra: Wszystko.
- Blackwall: Rozumiem...
- Kasandra: (Wzdycha.) W dzieciństwie męczył mnie katar sienny. Brat żartował, że powinnam mścić się za to na drzewach. Posłuchałam go i katar minął. Do dziś tak robię.
- Blackwall: Przymus bezpośredni. Jestem na tak.
───────
- Kasandra: Nie mogę zidentyfikować twojego stylu walki, a sztuki bitewne studiuję już wiele lat.
- Blackwall: Pochodzi z... zewsząd. W młodości dużo podróżowałem.
───────
- Blackwall: Tęsknię za naszymi sparingami, Kasand... Poszukiwaczko Kasandro. Byłaś godną szacunku przeciwniczką.
- Kasandra: Mam inne obowiązki. Zwróć się do Żelaznego Byka. Zawsze jest gotów w coś przywalić.
- Blackwall: Wolałbym uniknąć wstrząsu mózgu.
───────
- Blackwall: Miałaś brata?
- Kasandra: Tak, ale to nie twoja sprawa.
- Blackwall: Ja miałem siostrę. Młodszą. Umarła, gdy byłem bardzo mały.
- Kasandra: To prawda czy kolejny wymysł?
- Blackwall: Nie mam już powodów, by kłamać, Kasandro. Często się zastanawiam, jaka by dziś była, gdyby nie umrała.
- Kasandra: Jeśli choć pomyślisz, że byłaby podobna do mnie, to ci przywalę.
- Blackwall: Może to lepsze niż złościć się w milczeniu?
- Kasandra: (Chichocze.)
- [do uzupełnienia]
───────
- Kasandra: Jak możesz wytrzymać w stajniach Podniebnej Twierdzy?
- Blackwall: Panuje tam spokój. Lubię relaksować się w samotności.
- Kasandra: Nie wiem, jak w takim smrodzie można się "relaksować".
- Blackwall: To tylko konie.
- Kasandra: Jakie tam konie. To nurzające się w gnoju potwory z kopytami i ogonem.
───────
- Blackwall: A więc ty byłaś Prawą, a Leliana Lewą Ręką Boskiej?
- Kasandra: Tak. I jeśli zażartujesz, że nie wiedziała prawica, co czyni lewica, to ci przywalę.
- Blackwall: Ja? Nie, takie tandetne żarty nie są w moim stylu.
───────
- Kasandra: Osełka, którą mi pożyczyłeś, nadaje broni nadzwyczajną ostrość.
- Blackwall: To kamień zwany czarnym celestynem. Jedyny, jakim traktuję moje ostrza. Wiesz co? Zatrzymaj go. Znajdę sobie inny.
- Kasandra: Dziękuję. To bardzo miłe z twojej strony.
- Kasandra: Obejdzie się.
- Blackwall: Oczywiście.
───────
- Blackwall: Powiadają, że twój ród prawie doprowadził do wyginięcia smoków. Szkoda. To imponujące bestie.
- Kasandra: Imponujące? Powtórz to, gdy zobaczysz kupę smoczego gówna większą od twojego domu.
Kasandra i Cole[]
- Kasandra: Cole, jeśli masz walczyć u naszego boku, to powinieneś wykonywać rozkazy. Inkwizytor/ka wierzy, że chcesz pomóc, ale ja nie pozwolę, byś krzywdził niewinnych.
- Cole: Tak. Ratuj maluczkich, pomagaj gnębionym. Jeśli stanę się demonem, zabij mnie.
- Kasandra: Możesz być pewien, że to zrobię.
- Cole: I słusznie.
- Kasandra: Ty... mówisz poważnie, prawda?
- Cole: Tak. Mam nadzieję, że ty też.
───────
- Cole: Jesteś lepszą Poszukiwaczką niż Lambert. Troszczysz się o wszystkich.
- Kasandra: Znałeś Wielkiego Poszukiwacza Lamberta?
- Cole: To ja go zabiłem. Bardziej zależało mu na powstrzymaniu magów niż ratowaniu ludzi.
- Kasandra: Zabiłeś Wielkiego Poszukiwacza.
- Cole: Żałośni magowie. Trzeba ich zmiażdżyć na Rubieżach Andorala albo zamorzyć głodem. Jedno i drugie równie dobre. Muszę pokazać światu, jak Poszukiwacze zwyciężają, jak przejmują władzę. Jak obalają Boską i triumfują w oczach Stwórcy.
- Kasandra: Nie wiem, czy powinnam ci wierzyć.
- Cole: Wierzysz przecież, że go zabiłem.
───────
- Kasandra: Cole, czy masz jakiś dowód na to, czego według ciebie dopuścił się Wielki Poszukiwacz Lambert?
- Cole: Byłem tam. Nie potrzebowałem dowodu.
- Kasandra: Można go było postawić przed obliczem sprawiedliwości. Są przecież zasady...
- Cole: Korzystał z nich, aby krzywdzić ludzi. Zawsze potrafił uzasadnić swą rację, nawet gdy zabił moją przyjaciółkę.
- Kasandra: Miałeś przyjaciółkę?
- Cole: Śliczną templariuszkę. Zginęła broniąc mnie i Rhysa. Później wydobrzała.
- Kasandra: Wolę nie wiedzieć, co to znaczy.
───────
- Kasandra: Myślałam nad tym, Cole, co powiedziałeś o Wielkim Poszukiwaczu. Jeśli to prawda, być może zasługiwał na śmierć. Choć to nie ty powinieneś był go zabić.
- Cole: Dalej krzywdziłby ludzi.
- Kasandra: To nie takie proste.
- Cole: Dlaczego? Sprawił, że templariusze widzieli w magach potwory, naciskał ich, aż wszystko się zawaliło.
- Kasandra: Sądziliśmy, że Lambert padł ofiarą zamachu. Jego śmierć podsyciła płomień rebelii, zginęło wielu ludzi.
- Cole: Ale nie z jego ręki.
- Kasandra: (Wzdycha.)
───────
- Kasandra: Cole, zabiłeś Wielkiego Poszukiwacza Lamberta, aby nikogo już nie mógł skrzywdzić.
- Cole: Tak. Dziękuję za pamięć. Ludzie czasem o mnie zapominają.
- Kasandra: To dlatego udałeś się do Therinfal?
- Cole: Większość brzmiała tak samo, ale ich przywódcy byli pokaleczeni, otępiali, chorzy od nowej pieśni. Chciałem, by nie pozwolili mi krzywdzić ludzi, tymczasem to ja musiałem ich powstrzymać. Chwileczkę. O coś pytałaś.
- Kasandra: Może powinniśmy pomyśleć o czymś... przyjemniejszym.
- Cole: O pomaganiu ludziom?
- Kasandra: Tak. O czymś takim.
───────
[do uzupełnienia]
───────
[do uzupełnienia]
───────
[do uzupełnienia]
───────
[do uzupełnienia]
───────
[do uzupełnienia]
───────
[do uzupełnienia]
───────
[do uzupełnienia]
───────
[do uzupełnienia]
───────
[do uzupełnienia]
───────
[do uzupełnienia]
───────
[do uzupełnienia]
───────
- Cole: Strażnicy chcieli pomóc, lecz zamiast tego wyrządzili ludziom krzywdę. Ty byś ich odprawiła, Kasandro.
- Kasandra: Myślę, że tak byłoby bezpieczniej, ale pewności mieć nie możemy.
- Cole: Jeśli Inkwizycja przestanie pomagać, dokąd się udamy, aby uchronić przed sobą ludzi?
- Kasandra: Straż upadła. Inkwizycja nie musi podzielić jej losu.
- Cole: Strażnicy myśleli tak samo. Templariusze również.
- Kasandra: Dlatego musimy być czujni.
───────
[do uzupełnienia]
───────
[do uzupełnienia]
───────
- Cole: Tarcza wyłapuje cios, ostrze spada na cel i tnie, wprawiając rękojeść broni w drżenie. Kolejny bandyta pada martwy. Skuteczne uderzenie, Lucjusz byłby dumny. Oczy bandyty spotykają się z moimi, gdy pada przerażony. Wielka strata.
- Kasandra: Opuść mój umysł, Cole.
- Cole: Nie musisz się tego wstydzić.
- Kasandra: Nie wstydzę się. Ci bandyci zasługiwali na śmierć.
- Cole: Nie o to chodzi. Wstydzisz się, że jesteś z tego dumna. Nie mogłaś pomóc bandytom. Są ludzie, którzy muszą umrzeć. To, że czujesz dumę ze swych umiejętności, nie oznacza, że jesteś okrutna.
- Kasandra: Chyba powinnam ci podziękować.
───────
- Cole: Zdarza ci się zdejmować zbroję i z nią rozmawiać?
- Kasandra: Nie.
- Cole: Może powiedziałaby ci coś miłego.
───────
- Kasandra: O co ci chodzi, Cole? Skąd te dziwne spojrzenia?
- Cole: Ciastko z jagodami, lepkie w twoich palcach. Wyciągają się małe dłonie, gdy Antoni przełamuje swoje na pół. Ale gdy dotarłaś do kuchni, nic się już nie uchowało.
- Kasandra: O, tak. Są pyszne, ale bardzo szybko znikają.
- [do uzupełnienia]
- Cole: Przyniosę ci jedno. Kucharze mnie nie widzą.
- Kasandra: To, że cię nie widzą, nie znaczy, że to nie kradzież.
───────
- Cole: Twój łokieć go uradował.
- Kasandra: Mój... O kim mówisz?
- Cole: O uczniu kowala. Tym, który naprawił zbroję. Wstydził się spytać, czy jesteś zadowolona. Dostrzegł twój uśmiech, gdy sprawdzałaś nałokietnik. Napełnił go radością.
- Kasandra: Chłopak dobrze się sprawił. Podziękuję mu, gdy wrócimy do Podniebnej Twierdzy.
- Cole: Moje łokcie nikomu nie sprawiają radości.
───────
- Cole: Ty nie lubisz umarłych, Kasandro.
- Kasandra: To było pytanie? A co, powinnam ich lubić?
- Cole: Umarli z mrocznego miasta. Obleczeni w płótna pachnące słonecznikami. Nienawidziłaś ich śpiewu.
- Kasandra: Ach, Wielka Nekropolia. Tak, nie widziałam w tym sensu.
- Cole: Może umarli lubią ten śpiew.
- Kasandra: Wolę się nad tym nie zastanawiać.
───────
- Cole: Twój wuj za tobą tęskni, Kasandro.
- Kasandra: Dogrzebałeś się tego w mojej głowie, co?
- Cole: Nie. Napisał do ciebie list. Na kartce był ból.
- Kasandra: Ile razy mam ci powtarzać, żebyś nie grzebał w moich komnatach?
───────
- Kasandra: Cole, jakiś czas temu znalazłam na poduszce medalik...
- Cole: Należał do Antoniego.
- Kasandra: Właściwie to należał do mojej babki, ale w środku był portret Antoniego. Myślałam, że go zgubiłam.
- Cole: Bo tak było. Aby go odzyskać, musiałem pokonać szczura.
- Kasandra: Dziękuję?
- Cole: To nie był duży szczur.
───────
- Cole: Kasandro, kim jest... Regalyan?
- Kasandra: Kimś, kto nie powinien zaprzątać ci głowy.
- Cole: Myślałaś o chwili, gdy...
- Kasandra: A teraz myślę o czymś innym. Zgadniesz o czym?
- Cole: Nie zmieściłby się tam mój kapelusz...
Kasandra i Dorian[]
- Dorian: Muszę ci się przyznać, Kasandro, że nigdy nie słyszałem o tych „Poszukiwaczach Prawdy”.
- Kasandra: Nic dziwnego. Przecież w Tevinterze ich nie ma.
- Dorian: Ale kim są? Jakimiś supertemplariuszami? To jeden z tych południowych sekretów, takich jak należyta higiena?
- Kasandra: Kiedyś trzymaliśmy się w cieniu. Nadzorowaliśmy zarówno templariuszy, jak i magów.
- Dorian: Ta. Nieźle wam poszło.
- Kasandra: Daruj sobie te komentarze. Rebelii magów nawet my nie byliśmy w stanie kontrolować.
───────
- Dorian: Nawiasem mówiąc, Kasandro, doskonale wiem, że mnie okłamałaś.
- Kasandra: Ja okłamałam ciebie?!
- Dorian: Gdy powiedziałaś, że Poszukiwacze nie byli w stanie opanować rebelii magów. Dowiedziałem się, że wasze bractwo mogło jej zapobiec, zamiast tego jednak pchnęło templariuszy do wojny.
- Kasandra: To właśnie dlatego opuściłam bractwo.
- Dorian: Odruchowa obrona twoich dawnych towarzyszy? Jestem to w stanie zrozumieć.
───────
- Kasandra: Dorianie, twoja wcześniejsza ocena Poszukiwaczy nie była sprawiedliwa.
- Dorian: Czyżby? To nie oni odpowiadali za utrzymanie pokoju z magami?
- Kasandra: Co ty byś powiedział, gdyby ktoś oceniał Tevinter wyłącznie na podstawie czynów części magistrów i handlarzy niewolników? Właśnie, uznajmy, że twoja ojczyzna nie ma nawet jednej zalety. Poszukiwacze zawiedli, bez wątpienia, lecz sytuacja była złożona i dobrze o tym wiesz.
───────
- Dorian: Kasandro, jestem ci winien przeprosiny.
- Kasandra: Przeprosiny? Za co?
- Dorian: Za to, że oceniałem Poszukiwaczy. Powinienem był milczeć, biorąc pod uwagę, co sam czuję wobec Tevinteru.
- Kasandra: To bardzo… nad wyraz przyzwoicie z twojej strony, Dorianie.
- Dorian: Miło było cię podjudzać. Robią ci się takie małe zmarszczki między brwiami… O! Oto i one! Rozkoszne.
- Kasandra: Rób tak dalej, to zobaczymy, czy nadal będziesz mieć o nich takie zdanie.
───────
- Dorian: Nadal mnie nie lubisz, Kasandro? Choć upłynęło już tyle czasu?
- Kasandra: Jakie to ma znaczenie? Różnimy się pod każdym względem.
- Dorian: Nie każdym. Weźmy choćby moją rodzinę.
- Kasandra: Twój ród właścicieli niewolników i magistrów Imperium.
- Dorian: Koszmar, nieprawdaż? Zawsze powtarzałem: Na stos z tą ferajną i problem z głowy.
- Kasandra: (Chichocze.) No tak. Taka opcja też istnieje.
- Dorian: Wiedziałem, że znajdziemy wspólne zainteresowania.
───────
- Kasandra: O co może chodzić Koryfeuszowi? Ty powinieneś wiedzieć, Dorianie.
- Dorian: Niech zgadnę: bo też jestem Tevinterczykiem?
- Kasandra: Cóż, masz lepszy wgląd w umysł Tevinterczyka niż ktokolwiek tu z obecnych.
- Dorian: Kasandro, złotko, Koryfeusz pochodzi z Tevinteru, który od tysięcy lat już nie istnieje. Sprzedaje nostalgiczną wizje, która niewiele ma wspólnego z moim Tevinterem. Z Tevinterem jego zwolenników także.
───────
- Kasandra: Naprawdę sądzisz, że Venatori nie wiedzą, co zrobi Koryfeusz?
- Dorian: Część moich ziomków z przerażeniem patrzy na aktualny stan naszego kraju. Słyszą, jaki był kiedyś potężny i wspaniały, i myślą sobie: "Tak byłoby lepiej. Tak być musi". Nie dostrzegają, że Koryfeusz nie był obecny przy naszym upadku i nie wie, że nie dało się go uniknąć.
- Kasandra: Czy można mu jakoś uświadomić prawdę?
- Dorian: Mnie o to pytasz? On zapewne uważa, że sam jest prawdą.
───────
- [do uzupełnienia]
───────
- [do uzupełnienia]
───────
- Kasandra: Domyślam się, Dorianie, że twój ojciec wrócił do Tevinteru?
- Dorian: (Wzdycha.) Miejmy nadzieję.
- Kasandra: Mój ojciec umarł, gdy byłam jeszcze dzieckiem. Ledwie go pamiętam.
- Dorian: Nie powiem, że masz szczęście, bo to nie byłaby prawda, ale są dni, gdy…
- Kasandra: Rozumiem. I bardzo ci współczuję.
───────
- Dorian: Czy to prawda, Kasandro, że Rytuał Wyciszenia można odwrócić?
- Kasandra: Prawda. I nie spytam, skąd się o tym dowiedziałeś.
- Dorian: Na tchnienie Stwórcy. Gdyby policzyć Wyciszonych w samym Tevinterze...
- Kasandra: Dziwię się, że w twojej ojczyźnie w ogóle się ten rytuał przeprowadza.
- Dorian: To wyrok wydawany przez Magistrum. "Nadużycie magii" można interpretować na wiele wygodnych sposobów.
- Kasandra: Proces odwrócenia rytuału jest skomplikowany i wymaga jeszcze badań, ale tak - będzie mieć kontrowersje tutaj i za granicą.
───────
- Dorian: Mały ptaszek mi zdradził, Kasandro, że być może zasiądziesz na Słonecznym Tronie.
- Kasandra: Zgaduję, że mężczyzna byłby dla ciebie bardziej odpowiedni.
- Dorian: Widzę cię jako pierwszy krok ku ziszczeniu tej wizji.
- Kasandra: Jeśli rzeczywiście do tego dojdzie, nie będzie ci tak do śmiechu.
- Dorian: Nie powinnaś nawet tego rozważać. Pomyśl tylko, jak atrakcyjnym stałabyś się celem.
- Kasandra: Nie chcę się teraz nad tym zastanawiać.
───────
[do uzupełnienia]
───────
- Kasandra: Zastanawiam się, czy Arcydemona w ogóle da się zabić, skoro przeżył upadek w Bezdenną Rozpadlinę.
- Dorian: To raczej dowód, że nie mamy do czynienia z Arcydemonem.
- Kasandra: Jak to?
- Dorian: Jeśli Szara Straż potrafi zrobić coś dobrze, to zabić Arcydemona. A ten nadal żyje. Myślę, że stworzył go Koryfeusz. Na cześć Dawnych Bogów albo na ich podobieństwo.
- [do uzupełnienia]
- Kasandra: Widzieliśmy, że Koryfeusz jest nieśmiertelny. Czy to znaczy, że obaj są tacy?
- Dorian: Albo to, albo będziemy potrzebować dużo głębszej rozpadliny.
───────
- Kasandra: Czemu tak na mnie patrzysz, Dorianie?
- Dorian: Próbuję sobie wyobrazić, jak byś wyglądała w sukni.
- Kasandra: Próżny trud. Skoro mój wuj nie dał rady mnie w żadną wcisnąć, to ty też nie zdołasz.
───────
- Dorian: Wiesz, Kasandro? Byłem kiedyś z rodziną w Nevarze.
- Kasandra: I bez wątpienia poznałeś ją lepiej niż ja.
- Dorian: Byłem młody i pragnąłem tylko odwiedzić jakąś nekropolię. Za wszelką cenę.
- Kasandra: Są mroczne i pełne nieumarłych. A na myśl o tym zatęchłym smrodzie nadal zbiera mi się na wymioty.
- Dorian: Ach. Marzenie z dzieciństwa legło w gruzach.
───────
- Dorian: Powiedz: Czy nevarskie miasta umarłych naprawdę pełne są nieumarłych?
- Kasandra: Oczywiście. Mortalitasi wabią duchy, by te brały w posiadanie spoczywające tam ciała.
- Dorian: I co dalej? Pozwalają im... chodzić gdzie dusza zapragnie?
- Kasandra: Tylko w opuszczonych miejscach. Reszta, jak przypuszczam, pozostaje zamknięta w grobowcach.
- Dorian: Na zawsze? Prawie mi ich żal.
- Kasandra: Po jakimś czasie jęki zaczynają działać na nerwy, możesz mi wierzyć.
───────
- Dorian: Kasandro, jak chcesz zostać zapamiętana? Dzielna, seksowna rebeliantka, walcząca ze status quo?
- Kasandra: Nie mam wpływu na to, jak zostanę zapamiętana.
- Dorian: Uniesiony wysoko miecz, błękitna, powiewająca na wietrze apaszka i wschód słońca za plecami?
- Kasandra: Błękitna apaszka? Coś takiego miałabym na siebie włożyć?
- Dorian: Mówimy o obrazie. No już, pomóż mi. Będzie fantastyczny.
───────
- Dorian: Czy gdybyś nadal była Poszukiwaczką, zaciągnęłabyś mnie do jednego z waszych Kręgów?
- Kasandra: Nie jestem już Poszukiwaczką.
- Dorian: Ale byś to zrobiła, mimo że jestem tak niewiarygodnie czarujący?
- Kasandra: Tak. Z pewnością bym cię tam zaciągnęła. Bezdyskusyjnie.
───────
- Kasandra: Dorianie, doszły nas słuchy o dziwnych zwyczajach templariuszy z Imperium.
- Dorian: Wszystko prawda.
- Kasandra: Nie powiedziałam ci nawet, co słyszałam.
- Dorian: Nieważne. Wszystkie są prawdziwe. Szczególnie te o winogronach i piórkach.
- Kasandra: Och. Właśnie do tego zmierzałam…
───────
[do uzupełnienia]
───────
- Dorian: Powiedz mi, Kasandro: czy rodzina próbowała cię swatać?
- Kasandra: Wujek próbował, przysyłał tabuny kandydatów — aż jednemu złamałam rękę. Po tym było ich mniej.
- Dorian: Przyznaję, tego nie próbowałem.
- Kasandra: To był wypadek. Cóż… prawie.
───────
- Dorian: Kasandro, moja matka zna pewnego Pentaghasta. Może o nim słyszałaś.
- Kasandra: Pentaghastowie to wielki klan, Dorianie. Nie mogę znać ich wszystkich, nawet bym nie chciała.
- Dorian: Wyjątkowo otyły mężczyzna. Trzy podbródki, cztery posiadłości, pięć sposobów, aby cię sprzedać, jak mawiała matka.
- Kasandra: Och, tego akurat znam. Kuzyn Loren z wędrującymi rączkami.
Kasandra i Sera[]
- Sera: Znowu się szczerzysz. Jak podczas wcześniejszej walki. Co cię tak bawi?
- Kasandra: Wystarczył najprostszy czar, żebyś zbladła jak ściana. Gorsze odpierałam na szkoleniu.
- Sera: Wybacz, że boję się tego, przed czym ostrzegano mnie całe życie - jak większość, która nie jest Poszukiwaczami.
- Kasandra: Przepraszam. Mogłabym pomóc, jeśli chcesz.
- Sera: Pfft! Nie, mam co innego do roboty. Możesz pomóc, stając przede mną.
- Kasandra: To mogę zrobić.
───────
- Sera: Wiesz co? Nie powinnaś żartować z ludzi, którzy boją się magii, tylko dlatego, że możesz ich przestraszyć.
- Kasandra: Rozumiem, że masz mnie za przerażającą.
- Sera: Nie, nago jesteś niczego sobie. Ale w zbroi i wściekła? Jak myślisz, kogo widzą ludzie?
- Kasandra: Poszukiwaczkę broniącą słusznej sprawy.
- Sera: Oto, czego nauczyła mnie ulica: „Aaa, magowie! Aaa, templariusze! Aaa, Tevinterczycy! Aaa, jeść!”. Gdy jesteś mała, wszystko jest „Aaa!”.
───────
- Kasandra: Sero, przepraszam.
- Sera: Że co proszę?
- Kasandra: Pochodzę ze szlacheckiej rodziny, byłam szkolona na Poszukiwaczkę od szóstego roku życia. Kroczyłam z Boską. Nigdy nie zastanawiałam się, jak wyglądam dla zwykłych ludzi. Rzeczywiście muszę zdawać się przerażająca.
- Sera: Nie, jesteś w porządku. Ale daruj sobie to o „zwykłych ludziach”. Wychodzisz przez to trochę na buraka.
───────
- Sera: Jaka ona była? To znaczy Boska. Była tak ładna jak jej talerze?
- Kasandra: Ładna jak jej co?
- Sera: Talerze, te z jej portretem. Sprzedawano je w sklepach w Val Royeaux. Dużo ich wisi na ścianach. Kosztują krocie, a nawet jeść z nich nie można. No, częściowo można. Ale ta żółto-brązowa farba jest trująca. Nie można było kłaść purée na jej oczach.
- Kasandra: Umieszczają portrety Przenajświętszej na talerzach?!
───────
- Sera: Już dobrze, Kasandro? Możesz mi powiedzieć, jaka ona była?
- Kasandra: Kto? Ach. Boska? Tak, przepraszam. Nie przywykłam do... do tak nieortodoksyjnego okazywania wiary. Przenajświętsza była wizjonerką. Służyłam jako jej Prawa Ręka i robiłabym to, dopóki by mnie potrzebowała.
- Sera: Ale nie znałaś jej?
- Kasandra: Właśnie powiedziałam, że byłam jej Prawą Ręką.
- Sera: Dobra, nieważne. Zapytam Lelianę. Widać, że te dwie coś łączyło. Ból jak po stracie kogoś z rodziny.
───────
- [do uzupełnienia]
───────
- [do uzupełnienia]
───────
- [do uzupełnienia]
───────
- Sera: Co sądzisz o tym całym bajzlu i demonach w świątyni, Kasandro?
- Kasandra: Wierzę, że Inkwizytor/ka zrobił/a, co uznał/a za najlepsze.
- Sera: Naprawdę? Pani Szkolona-od-urodzenia nie ma żadnego problemu ze świątynią pod wezwaniem „Chrzanić Zakon”?
- Kasandra: Nie mówiłam, że nie mam problemu. Mówiłam, że wierzę.
───────
- Sera: Przestań to we mnie wbijać!
- Kasandra: O czym ty mówisz? Moja broń nawet nie jest w pobliżu...
- Sera: Spojrzenie. To litościwe, łzawe spojrzenie. Czemu je we mnie wbijasz?
- [do uzupełnienia]
- Kasandra: Wiem, że zaniepokoiło cię to, co stało się w fortecy Adamant. Jeśli będziesz chciała porozmawiać...
- Sera: Inkwizytor/ka wrócił/a. Tylko to się liczy. Może to ty ciągle drżysz. Wszyscy muszą po prostu przestać o tym myśleć i poczuć się lepiej.
- Kasandra: Masz rację. Od razu mi lepiej.
───────
- Sera: Hej, Kasandro! Naprawdę tak się nazywasz czy tylko ich nabierałaś?
- Kasandra: Nabierałam kogo?
- Sera: W Pałacu Zimowym. Nabierałaś ich, czy naprawdę nazywasz się Kasandra Alergia Porta Fillomagia Pentaghast?
- Kasandra: Naprawdę się tak nazywam. Moja rodzina jest równie pretensjonalna co wielka.
- Sera: (Śmieje się.) Jak zapamiętujesz te wszystkie imiona?
- Kasandra: Mam je wyszyte na wszystkich ubraniach.
- Sera: (Śmieje się.) Niemożliwe, żeby zmieściły się na twoich gaciach!
- Kasandra: (Śmieje się.)
───────
- [do uzupełnienia]
───────
- Kasandra: Sero, rozmawiałam ostatnio z Dagną – czy brałaś któreś z jej narzędzi?
- Sera: Tylko to, które usuwa te przykręcone cosie. Miałam odłożyć. Odłożę.
- Kasandra: Po co w ogóle je zabierałaś?
- Sera: Potrzebowałam do zawiasów.
- Kasandra: Jakich zawiasów?
- Sera: Tych przy drzwiach? Nie bój się – nie twoich.
- Kasandra: To pocieszające.
───────
- Sera: Kasandro, przywaliłaś kiedyś niedźwiedziowi?
- Kasandra: Co? Nie! Czemu miałabym?
- Sera: No to po co ci on? Trening, znaczy się. Jesteś twardsza niż żołnierze Cullena. Musi być jakiś powód.
- Kasandra: Jestem Poszukiwaczką, służącą Boskiej. Walczę o prawdę.
- Sera: No już dobrze. Po prostu wydaje się, że jakbyś chciała, to mogłabyś przywalić niedźwiedziowi.
───────
- Kasandra: Sero, dlaczego zakładasz, że użyłabym mojego szkolenia, żeby bić zwierzęta?
- Sera: Co, chodzi o "bicie niedźwiedzia"? Nie wiem, uznałam, że chciałabyś sprawdzić, czy potrafisz? No, bo ja czasami strzelam, żeby sprawdzić, czy w coś trafię. Andrasta zabroniła korzystać z umiejętności dla zabawy? Znaczy się, dla własnej zabawy. Dla niedźwiedzia mniej. Masz niezły zasięg.
- Kasandra: Nie. Nie, Andrasta nie wspomniała, że nie należy bić niedźwiedzi.
- Sera: Sama widzisz. Na co czekasz?
───────
- Kasandra: Sero, jak udało ci się przeżyć?
- Sera: O co ci chodzi?
- Kasandra: Od dzieciństwa szkolili mnie najwięksi fechmistrze naszej ery. Ciebie osierocono, przeżyłaś na ulicach dzięki sprytowi i strzałom. Obu masz niedostatki.
- Sera: Phi, widać, że pochodzisz ze szlachty. Daj sobie spokój. Nie jestem nawet bliska dna, na jakim żyją prawdziwi ludzie.
───────
- Sera: Kasandro, skoro szkolono cię od młodości, jak długo byłaś we włochatym oku Andrasty?
- Kasandra: Czym Andrasty?
- Sera: Ci z mieczami z włochatym okiem. No wiesz: "Puk, puk, Inkwizycja, włochate oko Andrasty pyta, co porabiasz?"
- Kasandra: Oko jest spowite ogniem. Światłem Stwórcy i płomieniami poświęcenia Andrasty.
- Sera: No to potrzebujecie lepszych malarzy. Ja myślałam, że była ognistoruda.
- Kasandra: Bo była.
- Sera: No to wszystko jasne.
- Kasandra: Nie. Nie będziemy o tym mówić.
───────
- Sera: Nie wykorzystałaś wszystkich prób.
- Kasandra: Daję za wygraną. Nawet mnie ta zabawa nie interesuje.
- Sera: Dajesz ciała... może skrzyżuj nogi i zgaduj?
- Kasandra: Daję za wygraną. Znaczy rezygnuję.
- Sera: Też mi z ciebie „Poszukiwaczka”.
───────
- Sera: No dawaj. Zgadnij jeszcze raz!
- Kasandra: Dobrze. W Thedas.
- Sera: To musi być miejsce, ale nie każde miejsce.
- Kasandra: Może gdybyś zdradziła mi zasady?
- Sera: Jakie zasady? Każdy umie zgadywać. Poza tobą.
- Kasandra: (Wzdycha.)
───────
- Kasandra: Oto kolejna odpowiedź, Sero: Ansburg.
- Sera: Hm, nieźle. Powinno brzmieć bardziej… południowo.
- Kasandra: No dobrze. Wysokoże.
- Sera: Nie jesteś w tym zbyt dobra.
- Kasandra: Nie znam aż tak dobrze Fereldenu.
- Sera: Po prostu zgaduj. Zabawne miejsce.
───────
- Kasandra: Kolejna próba, Sero: urodziłaś się w Denerim?
- Sera: Co? Nie. Ty to próbujesz zgadnąć?
- Kasandra: Od tego pytania zaczęło się to wszystko!
- Sera: To było twoje pytanie. Ja tylko myślałam, że coś na mapie rymuje się z "dupa". Poza tym nie wiem i mało mnie obchodzi, gdzie się urodziłam.
- Kasandra: (Wzdycha, odchrząkuje.) No to dupa.
- Sera: O, to dla mnie? (Śmieje się.)
───────
- Sera: To gdzie ty się urodziłaś, Kasandro?
- Kasandra: Nie chcesz zgadywać?
- Sera: Dobra. Na górce najmiększego złota, a kapłani w wielkich kapeluszach poklepywały cię po pupci i grały fanfary?
- Kasandra: Co to w ogóle... Urodziłam się na wozie w połowie drogi między Cumberland i Val Chevin.
- Sera: Twarda z ciebie sztuka. Na podłodze?
- Kasandra: Tak twierdzi mój brat. Nie taki luksus, jak to sobie pewnie wyobrażałaś.
───────
- Sera: Trzy jaja, kanarka i mokry herbatnik!
- Kasandra: Mamy wiedzieć, co to znaczy?
- Sera: Żart, który ci opowiadałam i nie mogłam sobie przypomnieć końcówki? No więc facet mówi: „Trzy jaja, kanarka i mokry herbatnik”. (Chichocze.) Niezły, co nie?
- Kasandra: Jeśli nie trochę bluźnierczy.
- Sera: Pfft, jest zabawny.
───────
- Sera: Przypomnij, jak brzmi stare motto Inkwizycji?
- Kasandra: Nie będę powtarzać, Sero.
- Sera: No powiedz...
- Kasandra: (Wzdycha.) „W mrok, bez lęku”.
- Sera: Czekoladę sprzedają z łęku. (Śmieje się.)
- Kasandra: Stwórco, miej litość.
- Sera: Po prostu nienawidzisz czekolady.
───────
- Kasandra: Sero, zauważyłam, że zniknęła jedna z moich książek.
- Sera: Może zapytaj Dziwoląga. Ciągle wszystkiego dotyka.
───────
- Sera: Czyli spędziłaś mnóstwo czasu przy martwych? Zwłokach?
- Kasandra: My, Nevarczycy, oddajemy szacunek zmarłym w rodzinnych kryptach.
- Sera: Oddajecie szacunek? Znaczy układacie ich w pozy, ubieracie i takie tam?
- Kasandra: Nie tak, jak to przedstawiasz.
- Sera: Jak wielki domek lalek z trupami. A domki dla lalek są wystarczająco dziwne.
- Kasandra: (Wzdycha.) No, to teraz wiesz.
───────
- Sera: Róża! Nie, czekaj! Jajo drozda!
- Kasandra: Czy to kolejna gra?
- Sera: Próbuję zgadnąć kolor twoich gatek.
- Kasandra: Ja nie noszę "gatek".
- Sera: Pfft! Czy wszyscy to słyszeli? (Śmieje się.)
───────
- [do uzupełnienia]
───────
- [do uzupełnienia]
───────
- Kasandra: Sero, czy ty wierzysz w Stwórcę?
- Sera: Tak? Część trochę pokręcili, ale... czekaj, a co?
- Kasandra: Tak tylko pomyślałam, że to, jak żyłaś...
- Sera: Co, nie pasuje, bo nigdy nie dołączyłam do jakiegoś świętego cosia?
- Kasandra: Przecież jesteś złodziejem.
- Sera: Ja odbieram. A ty zabijasz ludzi.
- Kasandra: Prawda, ale... tylko tych, których muszę.
- Sera: Tych, którzy zasługują? Racja, bardzo się różnimy.
Kasandra i Solas[]
- [do uzupełnienia]
───────
- [do uzupełnienia]
───────
- [do uzupełnienia]
───────
- Solas: Poszukiwaczko, twoja Inkwizycja rośnie.
- Kasandra: To nigdy nie była moja Inkwizycja, Solasie.
- Solas: Wykonałaś czarną, niewdzięczną pracę i wprawiłaś koła w ruch. Nie czujesz żalu, że musisz przekazać tę władzę komuś innemu?
- Kasandra: [do uzupełnienia]
- Kasandra: Wykonałam swoje zadanie, ale władza, o której mówisz, nigdy nie należała się mnie. Znam siebie i nie jestem przywódczynią, której potrzebujemy. Dlatego nie żałuję.
- Solas: Znów mnie zaskakujesz, Poszukiwaczko.
- Kasandra: Musisz mieć o mnie bardzo złą opinię, skoro tak często cię zaskakuję.
- Solas: Nie złą, tylko realistyczną. Bardzo niewielu, nawet honorowych, oddaje zdobytą władzę.
───────
- Kasandra: Sprzymierzenie się z Inkwizycją prawdopodobnie da templariuszom znacznie więcej władzy.
- Solas: Tak, to bardzo prawdopodobne.
- Kasandra: Czy to cię martwi?
- Solas: Gdybym miał zostać spętany, już byś to zrobiła. Jestem atutem, jeśli nie przyjacielem. Mogę nie zgadzać się z decyzjami Inkwizycji, ale takie zmartwienia bledną w obliczu tego, co nam zagraża. Nieważne, kto za to odpowiada, konflikt między templariuszami i magami pomógł Koryfeuszowi dojść do władzy. Nie możemy sobie pozwolić, by polityczne spory odciągnęły nas od obowiązku.
- Kasandra: Zgadzam się. Kiedy to się skończy, obiecuję, że to, co zrobiłeś, nie zostanie zapomniane.
- Solas: Dziękuję, Poszukiwaczko. Chyba.
───────
- Solas: Jak przyjąłeś wieści na temat swoich Poszukiwaczy, Kasandro?
- Kasandra: A jak się spodziewasz? Poświęciłam zakonowi większość życia. Tak wiele zrobiłam w ich imieniu, sądząc, że czynię dobro.
- Solas: Teraz, kiedy wiesz, że są znieprawieni, musisz określić, którą cząstkę siebie odrzucić, a którą zachować.
- Kasandra: Rozumiem, że udzielisz mi rady?
- Solas: Nie śmiałbym. Podczas naszych podróży zaimponowała mi twoja szczerość... i twoja wiara. To trudna droga, Poszukiwaczko, ale jeśli ktoś może kroczyć nią z honorem, to ty.
───────
- Kasandra: Zauważyłam, Solasie, że nie zaskoczyło cię to, co odkryłam na temat Poszukiwaczy.
- Solas: Nie. Są tylko organizacją.
- Kasandra: Uważasz, że organizacje są z gruntu złe?
- Solas: Z czasem takie się stają, tak. Aby przeżyć, organizacja musi poświęcać środki na swoje utrzymanie. Te środki nieuchronnie kumulują się, aż pierwotny cel, nieważne jak czysty, całkiem zanika.
- Kasandra: Mówisz o Poszukiwaczach jak o bezmyślnych bestiach.
- Solas: Bestia, nieważne jak bezmyślna, w końcu umiera i ustępuje miejsca następcy. Ale organizacja jest wieczna. Zawsze istnieć będą nieprawi, wykorzystujący władzę do własnych celów... A prawi zawsze będą wykorzystywać ją, by walczyć z nieprawymi.
───────
- [do uzupełnienia]
───────
- [do uzupełnienia]
───────
- Solas: Zdajesz się zatroskana, Poszukiwaczko. Nadal gnębią cię myśli o twoim zakonie?
- Kasandra: Przypomina mi się, co powiedziano mi podczas mojego Czuwania. Powiedzieli, że moje zdolności są darem od Stwórcy, nagrodą za wiarę i oddanie. Ale to był podstęp, prawda? Rytuał nieróżniący się od Katorgi, zwykła magia...
- Solas: Czy wiesz, jak rzadkie są duchy wiary? Jak ciężko przyciągnąć je do tego świata? Powinnaś być dumna, że osiągnęłaś coś tak niezwykłego, a nie wstydzić się, że nie było tak, jak myślałaś.
- Kasandra: Dziękuję, Solasie. To... to mi naprawdę pomogło.
- Solas: Wiara przynosi ci chlubę, Kasandro. Oby twój Stwórca był jej godny.
───────
- Kasandra: Solasie, zakładam, że wiesz o możliwości odwrócenia Rytuału Wyciszenia.
- Solas: Tak, słyszałem, czego się dowiedziałaś.
- Kasandra: Znam tylko jednego tak wyleczonego maga i… i nie panował nad własnymi emocjami. Był zrozpaczony. Czy myślisz, że to by minęło? Jeśli wyciszeni zostają uleczeni tylko po to, by tak skończyć…
- Solas: Stanowiliby zagrożenie dla siebie i pozostałych, tak. Ciężko stwierdzić. Podczas Czuwania zostałaś Wyciszona, lecz tylko na chwilę. Oni cierpieli znacznie dłużej. To jak zapanowanie nad mięśniami, które zaniknęły od bezczynności. Z czasem można, ale nim to się stanie…
- Kasandra: Możliwe, że to ryzyko, które mamy w obowiązku podjąć.
- Solas: Będą wdzięczni… nawet ci, którzy nie przeżyją.
───────
- [do uzupełnienia]
───────
- [do uzupełnienia]
───────
- [do uzupełnienia]
───────
- Kasandra: Nie masz wysokiego mniemania o Szarej Straży, Solasie.
- Solas: To głupcy, a ingerencja Koryfeusza jedynie to potwierdziła.
- Kasandra: Nie jestem ślepa na ich wady, ale Hawke i Inkwizytor/ka żyją dzięki...
- Solas: Czyny Strouda/Alistaira/Loghaina świadczą o ledwie jednym człowieku. Upór Strażników na manipulowanie siłami, których nie pojmują... to świadczy o ich bractwie.
───────
- [do uzupełnienia]
───────
- Kasandra: Solasie, jak sądzisz, czym naprawdę jest Koryfeusz?
- Solas: Pomiotem, jak się zdaje.
- Kasandra: Ale co z kulą, którą dzierży, i smokiem, któremu rozkazuje? To nie jest zwykły pomiot.
- Solas: Jego prawdziwa przewaga to czerwone lyrium. Jest skażone przez Plagę, jak i Koryfeusz, dlatego w dwójnasób czerpie on z jego mocy. Czymkolwiek był wcześniej, to czyni go teraz niebezpiecznym.
───────
- Kasandra: Solasie, smok któremu rozkazuje Koryfeusz – czy to naprawdę może być Arcydemon?
- Solas: Można założyć, że gdyby tak było, mielibyśmy do czynienia z Plagą.
- Kasandra: Czym zatem jest? Splugawionym smokiem, kolejnym pomiotem?
- Solas: Jest połączony z Koryfeuszem. Ich związek wykracza poza zwykłą kontrolę – to więź.
- Kasandra: Zastanawiające, czy tylko tym są Arcydemony: pupilami nieistniejących już istot.
- Solas: Nie posuwałbym się aż tak daleko. Ten smok jest imitacją zrodzoną z istoty aspirującej do miana wielkiej, niczym więcej.
───────
- [do uzupełnienia]
───────
- Kasandra: Twierdzisz, że widziałeś przeszłość w Pustce, Solasie – a raczej jej wspomnienia. Ale Pustka wypacza rzeczywistość. Z pewnością nie przedstawia prawdziwie tego, co się zdarzyło.
- Solas: Czy twoje wspomnienia są inne? Prawda jest pojęciem względnym, zależnym od punktu widzenia.
───────
- Solas: Dobrze mieć cię przy sobie podczas naszych podróży, Poszukiwaczko.
- Kasandra: Rzadko mówisz mi po imieniu, Solasie? Dlaczego?
- Solas: Z uprzejmości może?
- Kasandra: Uprzejmość nie powstrzymała cię w innych sytuacjach.
- Solas: Mówię to, co uważam za prawdę, nawet jeśli uraża to tych, którzy wolą kłamstwo. Ale w tym, kim jesteś, nie ma kłamstwa. Twoja pozycja jest zaszczytna i w pełni zasłużona.
───────
- [do uzupełnienia]
───────
- Kasandra: Zastanawiam się, skąd wiedziałeś, żeby się z nami skontaktować, Solasie? Otworzył się Wyłom, nie było wiele czasu do działania i namysłu... a ty już tam byłeś.
- Solas: Przyszedłem zobaczyć Wyłom na własne oczy. Nie wiedziałem, że tam będziecie.
- Kasandra: Więc musiałeś być w pobliżu.
- Solas: Byłem. Przyszedłem usłyszeć o konklawie, ale nie chciałem się zbliżać.
- Kasandra: Hm. Zatem mieliśmy szczęście.
───────
- Solas: Czy wierzysz, że konklawe przywróciłoby pokój, Kasandro?
- Kasandra: Miałam nadzieję jak my wszyscy.
- Solas: Templariusze poszli na wojnę, by zmusić magów do powrotu do Kręgów, na co magowie nigdy by nie przystali. Jakie rozwiązanie zaproponowałaby Boska Justynia, skoro wszyscy odrzucali kompromis?
- Kasandra: Wojna do niczego nie prowadziła. To, że obie strony przybyły, świadczyło, że zdawały sobie z tego sprawę.
- Solas: Albo wierzyły, że druga strona się ugnie.
- Kasandra: Już nigdy się tego nie dowiemy.
───────
- Solas: Twoje zdolności są niezwykłe, Poszukiwaczko. To fascynujące, jak ty i templariusze blokujecie magię.
- Kasandra: Spotkałeś już wcześniej templariuszy?
- Solas: Tylko z dala. W końcu jestem apostatą.
- Kasandra: I ani razu cię nie przyłapali?
- Solas: Jestem bardzo ostrożnym apostatą.
───────
- [do uzupełnienia]
───────
- [do uzupełnienia]
Kasandra i Varrik[]
- Kasandra: Varriku, zapewne słyszałeś o księciu Sebastianie.
- Varrik: Wiem, że najechał Kirkwall. Za to też obarczysz mnie winą?
- Kasandra: Nie chciałam.
- Varrik: Nie chciałaś mi przypominać, jak trudne warunki panują w Kirkwall? I dlatego postanowiłaś o tym pogadać?
- Kasandra: Sądziła, że cię to interesuje. W końcu to twój dom.
- Varrik: Jasne, że mnie interesuje! Nie musisz szturchać mnie kijem, by się o tym przekonać.
───────
- Kasandra: Podobno odbudowa Kirkwall posuwa się do przodu.
- Varrik: Ja słyszałem, że sytuacja jest ciężka.
- Kasandra: Nie chciałam...
- Varrik: Nie chciałaś mi przypominać, jak trudne warunki panują w Kirkwall? I dlatego postanowiłaś o tym pogadać?
- Kasandra: Mówiłam o odbudowie!
- Varrik: Mówiłaś o budynkach, których naprawa i tak potrwa całe lata. Z ludźmi będzie dużo trudniej.
───────
- Kasandra: Varriku, kontaktowałeś się z którymś ze swoich współpracowników z Kirkwall?
- Varrik: Musisz pytać? Czyli nie czytasz moich listów?
- Kasandra: Nie jesteś już moim więźniem, choć lubisz się zachowywać, jakbyś nadal nim był.
- Varrik: A ty nadal mnie o wszystko podejrzewasz.
- Kasandra: Do pewnego stopnia ci współczuję, szczególnie biorąc pod uwagę niedawne wydarzenia.
- Varrik: Ależ Poszukiwaczko, nigdy nie oskarżyłbym cię o to, że komukolwiek współczujesz! Przy okazji. Może ta koncepcja jest ci obca, ale moich "współpracowników" nazywam zwykle "przyjaciółmi".
- Kasandra: (Wzdycha.)
───────
- Varrik: Wiesz co, Poszukiwaczko? Jak na kogoś z twoim taktem i charyzmą, udało ci się zgromadzić całkiem niezłą Inkwizycję. Nie mam podstaw, by sądzić inaczej, więc założę, że nie wszystkich ściągnęłaś tu siłą.
- Kasandra: Jak miło z twej strony.
- Varrik: No bo nigdy nic nie wiadomo. Mogłaś przecież porwać Żabotkę, a ona jest zbyt dobrze wychowana, by cokolwiek powiedzieć.
- Kasandra: Józefinę zwerbowała Leliana. Są… przyjaciółkami.
- Varrik: Zatem istnieje racjonalne wytłumaczenie. A już myślałem, że jesteś bardziej skomplikowana.
───────
- Varrik: To zrozumiałem, że na początku istnienia Inkwizycji werbunkiem zajmowała się Leliana. W końcu nie każdego da się skłonić do współpracy przez zastraszenie.
- Kasandra: Komendanta Cullena zwerbowałam ja.
- Varrik: A to szczęściarz.
- Kasandra: On nie skarżył się na moje maniery.
- Varrik: Jego ostatnia szefowa była skończoną wariatką, która zmieniła się w posąg. To niezbyt wysoka poprzeczka.
───────
- Kasandra: Varriku, przepraszam za wcześniej. Z tym stołem.
- Varrik: Że co? Nie dosłyszałem, Poszukiwaczko.
- Kasandra: Przepraszam.
- Varrik: Zaznaczę to w kalendarzu: „Kasandra coś poczuła!”.
- Kasandra: Z tymi przeprosinami trochę przesadziłam.
───────
- Kasandra: Varriku, czy Hawke składa autografy na książkach?
- Varrik: Czemu pytasz? Przecież twój egzemplarz Opowieści o Bohaterce ma na okładce wielką dziurę.
- Kasandra: Tak, ale obok niej mógłby się też znaleźć podpis Hawke.
───────
- Kasandra: Hawke jest wyższy/a niż myślałam.
- Varrik: To pierwsze, co mu/jej powiedziałaś, prawda?
- Kasandra: Wcale nie pierwsze...
- Varrik: Kiedy następnym razem każesz mi opowiadać jakąś historię pod groźbą noża, postaram się, by jej bohater wydał ci się wyższy.
───────
(Po ukończeniu zadania Wstydliwa lektura)
- Varrik: Serio? Tarczą i mieczem? Skąd tę serię wytrzasnęłaś? Znalazłaś wśród śmieci gdzieś w Kurzowisku?
- Kasandra: To były badania! Chciałam dowiedzieć się czegoś więcej o Bohaterze/Bohaterce.
- Varrik: Przecież napisałem o nim/niej książkę. Może ją pamiętasz. To ta, którą przebiłaś nożem.
- Kasandra: Czytałam ją raz czy dwa razy.
───────
- Varrik: No nie! Wybrałaś zdecydowanie najgorszą z moich książek. Czemu nie Kryminalne zagadki Górnego Miasta?
- Kasandra: Dosyć mam własnych kryminałów i zagadek.
- Varrik: I w wolnym czasie nie masz ochoty rozwiązywać kolejnych?
- Kasandra: Prawda jest taka, że w 3 rozdziale zabiłeś moją ulubioną postać, więc cisnęłam książką o ścianę.
- Varrik: Ach, pani krytyk. Wszystko jasne.
───────
- Kasandra: Varriku, jak mogłeś pozwolić, by panią kapitan wrobiono w morderstwo?
- Varrik: Cóż, przez całe trzy rozdziały się do tego szykowałem.
- Kasandra: Ale ona na to nie zasługiwała! Wystarczająco dużo kazałeś jej znosić!
- Varrik: Jeśli kochasz jakąś postać, to sprawiasz jej ból, zsyłasz cierpienia i rujnujesz życie. Może nawet przerywasz je bohaterską śmiercią.
- Kasandra: To bez sensu.
- Varrik: Mówisz mi o tym, bo ci na niej zależy. Gdyby miło spędziła popołudnie i ucięła sobie drzemkę, przestałabyś czytać.
───────
- Kasandra: Dlaczego zdecydowałeś się pisać o Hawke? Reszta twoich książek to czysta fikcja.
- Varrik: Ktoś musiał powiedzieć prawdę o Bohaterze/Bohaterce.
- Kasandra: Mimo to twoja książka jest pełna kłamstw.
- Varrik: Ale prawdziwych. To ważne.
───────
- Kasandra: Dlaczego druga część Kryminalnych zagadek Górnego Miasta jest zupełnie inna od pierwszej?
- Varrik: Bo nie ja ją napisałem. Szlag, ty za tę książkę zapłaciłaś? Pewnego dnia dorwę kurzalca, który spłodził tę szmirę i poznam go z moją redaktorką.
- Kasandra: Mówiąc o redaktorce, masz na myśli swoją kuszę?
- Varrik: Nie, moją prawdziwą redaktorkę. Najlepszą w branży. Trzęsie połową Koterii w Kirkwall. Ma obsesję na punkcie gramatyki. Raz zabiła faceta z powodu zwykłego średnika. Bez jej udziału niczego nie oddaję do druku.
───────
[do uzupełnienia]
───────
[do uzupełnienia]
───────
[do uzupełnienia]
───────
- Kasandra: Jestem trochę zaskoczona, Varriku, że nie ruszyłeś śladem Hawke do Weisshaupt.
- Varrik: Mamy dużo do zrobienia, Poszukiwaczko. Spotkamy się, gdy będzie po wszystkim.
- Kasandra: A co z Fenrisem? Czy on też…?
- Varrik: O, na pewno – gdy tylko otrzyma mój list i skończy nad nim dumać.
- Kasandra: A siostra Hawke? Żyje, prawda?
- Varrik: Oby. Słoneczko dołączy, gdy tylko się dowie. To pewne. Hawke pewnie wolałaby, że byśmy trzymali się z dala. Bezpieczni. Ale to nie może trwać wiecznie.
───────
[do uzupełnienia]
───────
- Varrik: Poszukiwaczko, pamiętasz może, że moja przyjaciółka miała eluviana. Nie skończyło się to dobrze. Naprawdę pozwolisz, by eluvian znalazł się w Podniebnej Twierdzy?
- Kasandra: Mówisz, jakbym mogła tego zakazać. Nie znałam twojej przyjaciółki i nie widziałam jej eluvianu. Zwróć się z tym do lady Morrigan.
- Varrik: Hmm, nie skorzystam.
───────
- Kasandra: Varriku, wiesz, że jestem kandydatką do Słonecznego Tronu?
- Varrik: Słyszałem o tym.
- Kasandra: I nie będzie żadnego kpiącego komentarza?
- Varrik: Słucham?
- Kasandra: Nie tęsknię za twoimi drwinami, ale ich brak jest wymowny.
- Varrik: Przeraża mnie myśl o tobie jako Boskiej. Mam nadzieję, że zniknie, jeśli będę ją ignorować.
───────
- Kasandra: Mam rozumieć, że twoja Bianka jest zamężna?
- Varrik: Och, czyli jesteśmy już na tym etapie, gdy plotkuje się o sprawach sercowych?
- Kasandra: Varriku, to było proste pytanie.
- Varrik: Nie było w nim nic prostego.
───────
- Varrik: Wspomniałaś Biankę, Poszukiwaczko. Czy to znaczy, że ja mogę wypytywać o twoje podboje?
- Kasandra: Ja... nie mam żadnych podbojów.
- Varrik: A flirty? Romanse? Miłosne przygody?
- Kasandra: Nie.
- [do uzupełnienia]
───────
[do uzupełnienia]
───────
- Varrik: Słuchaj, Poszukiwaczko, nie chciałem zmuszać cię do opowiadania o twoim przyjacielu magu.
- Kasandra: Wiem. A ja nie chciałam naciskać cię w sprawie Bianki. Gdybym chciała, od razu byś wiedział. Byłoby dużo krzyku i zadźganych książek.
- Varrik: (Chichocze.) Dobrze, zapamiętam.
───────
- Kasandra: Nadal nie rozumiem, jak smoki mogą wygrać takie rozdanie.
- Varrik: Może powinnaś zacząć od gry w pasterską szóstkę?
- Kasandra: W to chyba grają dzieci?
- Varrik: Ta.
───────
- Kasandra: Varriku, czy ty sobie to wszystko zapisujesz?
- Varrik: O co konkretnie ci chodzi, Poszukiwaczko?
- Kasandra: O Inkwizycję! Chyba nie planujesz napisać o nas książki?
- Varrik: Nie rób sobie nadziei. Aż tak ciekawym tematem nie jesteś.
───────
[do uzupełnienia]
───────
- Kasandra: Varriku, w Opowieści o Bohaterce niewiele jest na twój temat.
- Varrik: Nie chcę zanudzać czytelników.
- Kasandra: Chyba raczej nie chcesz siebie obciążać.
- Varrik: W sumie to żadna różnica.
───────
- Kasandra: Mam cię na oku, Varriku. Pamiętaj o tym.
- Varrik: Już czuję miłe podniecenie. Co znowu przeskrobałem?
- Kasandra: Na razie nic. I niech tak zostanie.
- Varrik: Varrik Tethras, Patron Dobrego Wychowania. Do usług, Poszukiwaczko.
───────
- Varrik: Słuchajcie, widzę coś...
- Kasandra: Nie.
- Varrik: No co ty, Poszukiwaczko. Staram się zachowywać po przyjacielsku.
- Kasandra: Zamiast tego postaraj się milczeć.
- Varrik: Nie ma mowy. Przecież zabrałaś mnie po to, abym cię bawił rozmową.
───────
- Varrik: (Wzdycha.) Nawet na porządną okolicę nie można już liczyć?
- Kasandra: W czym problem?
- Varrik: Ty pewnie przywykłaś do włóczenia się po prowincji – tłuczenia smoków, przesłuchiwania ludzi czy co tam jeszcze wcześniej robiłaś. Ja jestem z miasta.
- Kasandra: (Śmieje się.)
───────
- Varrik: Poszukiwaczko, myślisz, że wrócisz kiedyś do Nevarry?
- Kasandra: A co? Nie możesz się doczekać, aż sobie pójdę?
- Varrik: Właściwie to tak nie myślałem, ale skoro o tym wspomniałaś...
- Kasandra: Skąd wiesz, że siłą bym cię nie zabrała ze sobą?
- Varrik: Serce moje! Aż tak się z tobą zrosłem?
- Kasandra: Jak jakiś grzyb.
───────
- Varrik: Widzę...
- Kasandra: Nie.
- Varrik: Ale...
- Kasandra: Nie.
- Varrik: Powinnaś być dobra w wynajdywaniu różnych rzeczy. Tylko Hawke jakoś nie mogłaś znaleźć...
───────
- Varrik: Poszukiwaczko, naprawdę wierzyłaś, że konklawe to szansa na zawarcie pokoju?
- Kasandra: Ty sądziłeś inaczej?
- Varrik: Na czym polegał plan Boskiej? Zebrać wszystkich razem i bardzo mocno wierzyć, że jakoś się dogadają?
- Kasandra: Przenajświętsza nie spowiadała mi się ze swych planów. Może uznała, że dość już mają śmierci i sporów.
- Varrik: W przypadku magów i templariuszy to w ogóle możliwe?
- Kasandra: Varriku, nie zamierzam naśmiewać się ze zmarłej kobiety. Robiła, co mogła. Więcej niż pozostali.
───────
- Kasandra: Już chyba pora, Varriku, byś przestał zgrywać przede mną zranionego.
- Varrik: Mam zapomnieć o tych razach, gdy naprawdę mnie zraniłaś?
- Kasandra: Nic takiego nie zrobiłam. Przesłuchałam cię tylko i dostarczyłam do Azylu, abyś swą historię mógł opowiedzieć Boskiej.
- Varrik: A później co? „Dzięki, Varriku! Wierzymy ci! Bywaj!”
- Kasandra: I przymknięcie oka na to, że mnie naprawdę okłamałeś. Nie zgrywaj niewiniątka. Mogłam cię dużo gorzej potraktować i byłabym usprawiedliwiona.
- Varrik: Tak, dzięki ci, żeś mnie nie torturowała. Prawdziwy szczęściarz ze mnie.
───────
- Kasandra: Varriku, jak to jest, że tak łatwo przychodzi ci pisanie? Mnie wciąż brakuje słów.
- Varrik: Ty piszesz? Naprawdę?
- Kasandra: Muszę pisać raporty. I zawsze wychodzą mi jakieś takie...
- Varrik: Suche? Nudne? Bez życia? Drętwe?
- Kasandra: Osioł z ciebie.
- Varrik: Pomagam ci znaleźć słowa.
───────
- Varrik: Poszukiwaczko, nigdy nie mówiłaś, czemu zaciągnęłaś mnie do Azylu. Co takiego mogłem powiedzieć Boskiej, czego ty sama nie byłaś jej w stanie przekazać?
- Kasandra: Uznałam, że sama powinna zobaczyć włosy na twojej klacie.
- Varrik: Eee... Że jak?
- Kasandra: Uznałam, że powinna usłyszeć to z pierwszej ręki. Wiedziałam również, że poprosi, abyś nam pomógł.
- Varrik: Pomógł Inkwizycji? Ja?
- Kasandra: Szalona myśl, wiem, ale przecież tu jesteś.
Kasandra i Vivienne[]
- Vivienne: Moja droga Kasandro, zrobiło na mnie wrażenie, jak dobrze zorganizowana była Inkwizycja po wydarzeniach na konklawe.
- Kasandra: To był chaos. Nie nazwałabym tego "zorganizowaniem".
- Vivienne: Wszystko zależy od punktu widzenia, moja droga. Zakon nie wybrał jeszcze nawet szat, w których ogłosi śmierć Boskiej.
- Kasandra: To nic trudnego być bardziej elastycznym niż Zakon.
- Vivienne: Zwyciężaj, gdzie się da, moja droga.
───────
- Vivienne: Czy dobrze znałaś Boską Justynię, Kasandro?
- Kasandra: Nie mogę powiedzieć, że znałam ją dobrze. Niewielu może, chyba tylko Leliana.
- Vivienne: Zazdroszczę ci nawet takiej znajomości. Miała reputację potężnej kobiety.
- Kasandra: Justynia była wizjonerką. Wielkie Kapłanki nigdy by jej nie wybrały, gdyby wiedziały, jakie ma zamiary. A teraz nie znajdą nikogo na miarę Boskiej.
- Vivienne: Skarbie, oczywiście że znajdą. Nawet jeśli musiałyby tę osobę przykroić na własną miarę.
───────
- [do uzupełnienia]
───────
- Vivienne: Jesteś zbyt skromna, moja droga Kasandro. Wielu cię podziwia. Powinnaś to wykorzystać.
- Kasandra: Wykorzystuję w służbie Inkwizycji, kiedy muszę.
- Vivienne: Ale zdaje się, że cię to nie cieszy. Naprawdę powinnaś się lepiej bawić, moja droga.
- Kasandra: Jak manipulowanie i zastraszanie ludzi może być zabawne?
- Vivienne: Zapewniam cię, że niewiele przyjemności może się równać z własnoręcznym przywracaniem porządku.
───────
- Vivienne: Jak na razie dobrze się spisujesz, Poszukiwaczko, ale mogłabyś być… być nieco milsza w obyciu.
- Kasandra: Nie sugerowałaś wcześniej, że powinnam bardziej zastraszać innych?
- Vivienne: Oczywiście, złotko. Nie można być zbyt uroczym, bo ludzie stracą szacunek. Ale bądź zbyt przerażająca, a już nigdy nie zostaniesz nigdzie zaproszona. Równie dobrze możesz wtedy położyć się i umrzeć.
- Kasandra: Jeśli już nigdy nie zostanę zaproszona na salony Orlais, uznam to za sukces.
- Vivienne: Grę prowadzi się na śmierć i życie, moja droga. Czy ci się to podoba, czy nie, bierzesz w niej udział.
───────
- Kasandra: Naprawdę uważasz, że mogłabym prowadzić Grę, Vivienne?
- Vivienne: Nie teraz, być może, ale mogłabyś.
- Kasandra: Nosić suknie balowe i malowane maski? Stroić się w klejnoty i wdzięczyć przed zalotnikami?
- Vivienne: To walka, moja droga. Zbroja i broń jest inna, ale leje się tyle samo krwi.
- Kasandra: Nigdy nie myślałam o tym w ten sposób.
- Vivienne: Jesteś wojowniczką, Kasandro. Będziesz w nią zarówno odziana w stal jak i w koronki.
───────
- Kasandra: Myślałam o tym, co powiedziałaś, Vivienne.
- Vivienne: O mojej sugestii, byś prowadziła Grę?
- Kasandra: Bal w Halamshiral przypomniał mi, jak bardzo tego wszystkiego nienawidzę. Ja w sukni? To niedorzeczne.
- Inkwizytor: Nie ceń się tak nisko, Kasandro.
- Kasandra: No nie, ty też.
- Vivienne: Sugeruję żywą czerwień, złotko. Z niezbyt głębokim dekoltem.
- Kasandra: (Zniesmaczone parsknięcie.)
───────
- Kasandra: Vivienne, chodzi o ciebie i księcia Bastiena...
- Vivienne: Nie musisz się cackać, złotko.
- Kasandra: Czy długo byliście razem?
- Vivienne: Tak, byliśmy – i wspominam dobrze wspólnie spędzone lata.
- Kasandra: Czy wszystko...?
- Vivienne: Kolejne pytania! Ależ my dzisiaj ciekawskie? Szukasz porad sercowych?
- Kasandra: Chciałam tylko wyrazić współczucie, Vivienne.
- Vivienne: Będzie dobrze, moja droga.
───────
- Vivienne: Więc Leliana jest kandydatką na Boską. Co wcale nie dziwi. Świetnie prowadzi Grę.
- Kasandra: Jest również inteligentną kobietą o silnych przekonaniach.
- Vivienne: Ważne cechy u kogoś, kto zasiada na Słonecznym Tronie. Boska się wyróżnia. Musi budzić szacunek i przyciągać uwagę, inaczej niczego nie osiągnie. Co oznacza, że mamy dwie idealne kandydatki. Nie uważasz?
- Kasandra: Decyzja spoczywa w rękach Wielkich Kapłanek.
- Vivienne: Co za skromność!
- Kasandra: Zakon potrzebuje zmian i ja bym tego dopilnowała, ale... Jeśli zostanę wybrana, modlę się, by doprowadziła do tego wola Stwórcy, nie ambicje.
───────
- Vivienne: Wywarłaś dziś niemałe wrażenie w Pałacu Zimowym.
- Kasandra: Pewnie wtedy, gdy uderzyłam w ścianę.
- Vivienne: Niewątpliwie wywarłaś wrażenie niezbyt dystyngowanej, ale sądziłam, że będzie gorzej, zważywszy na twój dyskomfort.
- Kasandra: Nie wiedziałam, że tak mało trzeba, by przewyższyć twoje oczekiwania.
- Vivienne: Już, moja droga, nie trzeba się obrażać. Następnym razem poradzisz sobie znacznie lepiej.
───────
- [do uzupełnienia]
───────
(Po ukończeniu Obietnica zniszczenia)
- Vivienne: Szczerze liczę, że zamierzasz odnowić Poszukiwaczy, Kasandro.
(Jeśli przekonano Kasandrę do odbudowy Poszukiwaczy:)
- Kasandra: Nie wystarczy odnowić. Chcę, by Poszukiwacze stali się lepsi niż wcześniej.
(Jeśli Poszukiwacze mają zostać odbudowani oraz zwerbowano templariuszy:)
- Vivienne: Cieszę się, że to mówisz, moja droga. Templariusze będą musieli w końcu zająć się groźną magią – będą potrzebowali twojej pomocy.
───────
- Vivienne: Wiesz, Kasandro, naprawdę powinnaś mieć złoconą zbroję. Lub ze smoczymi łuskami. Najlepiej z jednym i drugim.
- Kasandra: Czy to nie byłoby niepraktyczne?
- Vivienne: To byłoby dramatyczne, moja droga. Połowa wartości zbroi to zastraszanie.
- Kasandra: Osobiście wolę tę połowę, która chroni moje trzewia przed ostrzami.
───────
- [do uzupełnienia]
───────
- [do uzupełnienia]
───────
- [do uzupełnienia]
───────
- Vivienne: Słyszałam, że twój wuj to mortalitasi, Kasandro.
- Kasandra: Dobrze słyszałaś. Nekromancja nie jest rzadkością w Nevarze.
- Vivienne: Na pewno wiesz o plotkach z południa na temat mortalitasi...
- Kasandra: Zawsze uważałam, że to makabryczny zwyczaj, ale historie, które słyszy się poza Nevarrą... Taka fascynacja mówi znacznie więcej o opowiadającym niż prawda.
───────
- Kasandra: Chciałabyś, aby templariusze wrócili do pilnowania Kręgów, Vivienne?
- Vivienne: Oczywiście, moja droga. Wyraźnie potrzebują lepszego nadzoru, ale nie odrzuca się narzędzia tylko dlatego, że zostało źle użyte.
- Kasandra: Niewielu magów poprosiłoby o templariuszy w Kręgu.
- Vivienne: Pomów z Pierwszą Zaklinaczką Fereldenu. Może cię zaskoczyć. Kiedy plugawce pustoszą twoją wieżę, nagle okazuje się, że templariusze są potrzebni.
───────
- [do uzupełnienia]
───────
- Kasandra: Nie pochodzisz z Orlais, Vivienne?
- Vivienne: Ani ty najwyraźniej.
- Kasandra: Pytam przez twój akcent. Można by pomyśleć, że po dołączeniu do dworu...
- Vivienne: To, co cię odróżnia, może być brzemieniem albo źródłem siły, moja droga. Od ciebie zależy czym.
- Kasandra: Szkoda, że nikt nie powiedział mi tego, gdy byłam młodsza.
───────
- Kasandra: Zakładam, że twoi rodzice byli Rivaninami, Vivienne?
- Vivienne: Byli kupcami, pochodzili z Dairsmuid... lub tak mi powiedziano.
- Kasandra: Nie pamiętasz?
- Vivienne: Zabrano mnie do Kręgu w Ostwick, kiedy byłam bardzo młoda. Jeżeli o mnie chodzi, tam rozpoczęło się moje życie.
───────
- Vivienne: Kasandro, czy wiesz, że nadal opowiada się historie o ataku smoka na Val Royeaux?
- Kasandra: Jestem tego świadoma. Jak i tego, że jest ich coraz więcej.
- Vivienne: Wciąż żyje wielu, którzy widzieli to na własne oczy.
- Kasandra: Zaczynam wątpić po tym, co słyszałam od tak zwanych „świadków”.
- Vivienne: Jesteś zbyt skromna, moja droga. Mogłabyś przełożyć to zwycięstwo na coś więcej niż pozycję Prawej Ręki Boskiej.
- Kasandra: Może, gdybym była kimś innym. Zrobiłam po prostu to, co do mnie należało.
───────
- [do uzupełnienia]
Kasandra i Żelazny Byk[]
- Żelazny Byk: Hej, całkiem niezła zbroja.
- Kasandra: Czy mówisz o mnie?
- Żelazny Byk: Niektóre wysoko postawione kobiety noszą zdobione zbroje z kutymi cyckami. Jeden dobry strzał i cały ten dekolt wbija się prosto w pierś. Krwawa miazga. Dobrze, że stawiasz na praktyczność.
- Kasandra: Zależy mi na zadowoleniu innych.
- Żelazny Byk: I zostawia też pole dla wyobraźni.
───────
- Żelazny Byk: Naprawdę nieźle się spisałaś, Poszukiwaczko.
- Kasandra: Ty również.
- Żelazny Byk: To, jak rąbnęłaś gościa na odlew tarczą, a potem niemal go przepołowiłaś?
(Jeśli Inkwizytor nie jest w związku ani z Kasandrą ani Żelaznym Bykiem:)
- Żelazny Byk: Hej, jesteś teraz tak samo napalona jak ja?
- Kasandra: Czy jestem co?
- Żelazny Byk: To pewnie i tak niemożliwe.
───────
- Iron Bull: Wiesz, Poszukiwaczko, twój styl nie musi być tak defensywny.
- Kasandra: Co proszę?
- Iron Bull: Masz zbroję. Niech trochę porysują ci blachę. Może nawinie ci się okazja do ciosu, który zadzwoni im w uszach. W głębi duszy chcesz zaszaleć. Wyczuwam tę frustrację w tym, jak kołyszesz biodrami.
(Jeśli Dorian ma romans z Żelaznym Bykiem)
- Kasandra: Poczułbyś znacznie więcej, gdybym naprawdę cię walnęła.
- Iron Bull: Tak jest. Wyrzuć to z siebie.
───────
- Kasandra: Lubię walczyć u twojego boku, Byku.
- Żelazny Byk: Nawzajem, Poszukiwaczko.
(Jeśli Żelazny Byk jest w związku z Dorianem lub z Inkwizytorem:)
- Żelazny Byk: Z rogami byłaby z ciebie całkiem niezła qunari.
- Kasandra: Nie wiem, czy traktować to jak komplement.
───────
- Żelazny Byk: Wiesz, Ben-Hassrath są bardzo podobni do Poszukiwaczy, Kasandro.
- Kasandra: Bardzo w to wątpię.
- Żelazny Byk: Wymierzanie sprawiedliwości w szeregach, działanie w tajemnicy... Badanie nieprawości i zagrożeń dla porządku... I działamy tak cicho, że większość nigdy tego nie zauważa.
- Kasandra: Interesujące – chociaż my nie niszczymy umysłów naszych więźniów.
- Żelazny Byk: Nie rezygnujcie. W końcu do tego dojdziecie.
───────
- [do uzupełnienia]
───────
- [do uzupełnienia]
───────
(Jeśli Dorian i Żelazny Byk są w związku)
- Kasandra: Więc, Byku. Co do Doriana...
- Żelazny Byk: Ta! To prawda.
(Jeśli Doriana nie ma w drużynie)
- Żelazny Byk: Zazdrosna, Poszukiwaczko?
- Kasandra: Zazdrosna? O Doriana?
- Żelazny Byk: A kto by nie był? Popatrz na te rogi.
- Kasandra: Widzę je.
- Żelazny Byk: Ta. Wiem, co nie? Poczuj zazdrość.
───────
- [do uzupełnienia]
───────
- Kasandra: Byku, to, co stało się z Szarżownikami... współczuję.
- Żelazny Byk: Wykonali robotę. Wiesz, co to znaczy stawiać misję na pierwszym miejscu.
- Kasandra: Tak. I wiem, ile to kosztuje tych, którzy przetrwali. Inkwizycja uczci ich pamięć.
- Żelazny Byk: Doceniam to. Chłopcy też by docenili.
───────
- Kasandra: Cieszę się, że twoi ludzie będą dalej walczyć u naszego boku, Byku.
- Żelazny Byk: Kosztowało nas to jedynie sojusz z qunari.
- Kasandra: Nie zmieniłabym Szarżowników na żaden sojusz.
- Żelazny Byk: Dziękuję, Poszukiwaczko. Chłopcy ucieszą się, gdy to usłyszą.
───────
- [do uzupełnienia]
───────
- Żelazny Byk: To jak, kiedyś odpuścisz Blackwallowi, Poszukiwaczko?
- Kasandra: Jest tchórzem, który porzucił swoich. Człowiekiem, który chce odkupić winy, ale kłamstwem.
- Żelazny Byk: W porządku, czyli nie.
- Inkwizytor: Ja postanowiłem przyjąć go z powrotem. Koniec tematu.
- Kasandra: Nic nie poradzę na to, co czuję.
- Żelazny Byk: Mogłabyś. Nie zrobisz tego, ale mogłabyś.
- Inkwizytor:
- Kasandra:
- Inkwizytor:
- Żelazny Byk:
- Kasandra:
───────
- Żelazny Byk: Cullen załatwił te trebusze do ataku na fortecę Adamant.
- Żelazny Byk: Hej, Poszukiwaczko, myślisz, że mógłbym jeden pożyczyć? Tylko na godzinę lub dwie.
- Kasandra: Po co ci trebusz?
- Żelazny Byk: Krem, nasz szewczyk dratewka, dorobił wypchanym bryłkowcom skrzydła. Chcę sprawdzić, jak daleko polecą.
- Kasandra: To chyba nie jest właściwe wykorzystanie zasobów Inkwizycji.
- Żelazny Byk: Widzisz, to dlatego nie odpowiadasz za morale.
───────
- Kasandra: Dziwię się, że zgadzasz się walczyć u boku kobiety, Byku. Rozumiem, że kobiety qunari nie walczą.
- Żelazny Byk: Jeśli kobieta qunari naprawdę chce walczyć i ma do tego dar, zostaje aqun-athlok. Aqun-athlok dołącza do wojowników i szkoli się jak samiec. Staje się mężczyzną, praktycznie rzecz ujmując.
- Kasandra: Ale przecież na pewno nie pod względem fizycznym.
- Żelazny Byk: Nieważne. W qun rola jest wszystkim.
- Kasandra: A... a więc we mnie też widzisz mężczyznę?
- Żelazny Byk: Zależy. W zbroi czy bez?
───────
- Żelazny Byk: Wiesz, Poszukiwaczko, naprawdę lubię się bić.
- Kasandra: Domyśliłam się.
- Żelazny Byk: Wiedziałem, że zrozumiesz!
───────
- Żelazny Byk: Hej, Poszukiwaczko, gdybym trafił gościa wysoko, a ty nisko, to myślisz, że zrobiłby fikołka?
- Kasandra: Fikołka?
- Żelazny Byk: Ta. Dupą do góry. No wiesz.
- Kasandra: Myślę, że to byłoby wykonalne...
- Żelazny Byk: Zawsze chciałem, żeby przeciwnik zrobił fikołka.
───────
- Żelazny Byk: W twojej rodzinie jest wielu łowców smoków, Poszukiwaczko?
- Kasandra: To też część mojego dziedzictwa.
- Żelazny Byk: Więc jak mierzysz się ze smokiem, czy serce bije ci mocniej? Oddychasz głębiej? Krew szybciej ci krąży w żyłach?
- Kasandra: A jaka jest alternatywa? Uspokoić się i dać mu się zabić?
- Żelazny Byk: (Śmieje się.) Pytam poważnie.
- Kasandra: Nie czuję żadnego zewu krwi. Przykro mi, że cię rozczarowałam.
- Żelazny Byk: Niech to.
───────
- Żelazny Byk: Słyszałem, że uratowałaś ostatnią Boską przed atakiem smoka?
- Kasandra: (Wzdycha.) Tak. Za młodu. Z pomocą.
- Żelazny Byk: Nieźle!
- Kasandra: Chyba nie będziesz domagać się szczegółów?
- Żelazny Byk: Nie, widzę, że nie chcesz o tym rozmawiać. Ale na pewno wyglądałaś przy tym dobrze.
- Kasandra: (Śmieje się.)
───────
- Kasandra: Atak, który wyprowadziłeś w naszej ostatniej walce, był doskonały, Byku. Jestem pod wrażeniem.
- Żelazny Byk: Dzięki, Poszukiwaczko. Chętnie cię nauczę.
- Kasandra: Gdybyś wykonał go podczas naszego ostatniego pojedynku, mógłbyś wygrać.
- Żelazny Byk: (Śmieje się.) Czyli pora na rewanż.