Dragon Age Wiki
Znacznik: VisualEditor
Znacznik: VisualEditor
Linia 537: Linia 537:
 
*'''Dorian''': Wolę stanąć na nawietrznej.
 
*'''Dorian''': Wolę stanąć na nawietrznej.
 
*'''Żelazny Byk''': Ludzki pot cuchnie jak wieprzowina leżąca na słońcu. Tak tylko mówię.
 
*'''Żelazny Byk''': Ludzki pot cuchnie jak wieprzowina leżąca na słońcu. Tak tylko mówię.
  +
  +
───────
  +
  +
* '''Dorian''': Nigdy nie pojmę, dlaczego wojownicy qunari przez połowę czasu ganiają z gołą piersią.
  +
* '''Żelazny Byk''': Myślałem, że to docenisz.
  +
* '''Dorian''': To ''głupota''. Powinni nosić pancerze.
  +
* '''Żelazny Byk''': Jak zobaczysz członka Beresaad w pełnej zbroi, zwiewaj, bo to oznacza wojnę.
  +
* '''Dorian''': Powinni nosić zbroję ''przez cały czas''!
  +
* '''Żelazny Byk''': Wtedy musieliby najeżdżać wszystkich. Jesteś taki żądny krwi.
  +
* '''Dorian''': ''(Warczy.)''
   
 
───────
 
───────

Wersja z 10:21, 28 lut 2021

Dialogi Doriana Pavusa zawierają listę rozmów, jakie ma ze swoimi towarzyszami.

Komentarze na temat lokacji

(Zakazana Oaza - Naturalny zbiornik) Przyznaję, że to miejsce ma parę widoków godnych polecenia.

Dorian i Blackwall

  • Dorian: Wpadłeś w oko pewnej młodej kobiecie w ostatniej osadzie, Blackwallu.
  • Blackwall: Na pewno się mylisz.
  • Dorian: Masz rację. Niewątpliwie patrzyła na mnie.

───────

  • Blackwall: Koryfeusz. To jeden z waszych, prawda?
  • Dorian: Jeden z moich? Jak zwierzak? Niczym jakiś potężny, milusiński pomiot z boskimi aspiracjami? "Dorianie, dlaczego nie pilnujesz swojego małego przyjaciela? Koryfeusz znowu zasikał dywan!". W tej analogii dywanem jest Azyl.
  • Blackwall: Jest czy nie jest tevinterskim magistrem?
  • Dorian: Chciałeś powiedzieć: źródłem wszelkiego zła na świecie? To przecież to samo, prawda?
  • Blackwall: Czasami sprawia takie wrażenie.

───────

  • Blackwall: Ciekawie się na ciebie patrzy, Dorianie. Na to, jak się zachowujesz, gdy korzystasz z magii.
  • Dorian: Jestem bardzo dobry w tej całej magii.
  • Blackwall: Nie o to chodzi. Odnajdujesz w tym radość, nie wstyd. To widać.
  • Dorian: Czego miałbym się wstydzić? Moc należy szanować, nie zamiatać pod dywan.
  • Blackwall: Masz to coś, czego my "południowcy" powinniśmy się nauczyć.
  • Dorian: Może nie jesteś skończonym głupcem.
  • Blackwall: Tak dobrze się zapowiadało i musiałeś to popsuć.

───────

(jeśli Inkwizytorka ma romans z Blackwallem)

  • Blackwall: Rozumiem, że pytałeś o mnie i Inkwizytorkę w Podniebnej Twierdzy, Dorianie.
  • Dorian: Tylko weryfikowałem niektóre plotki, wielkoludzie. Sam rozumiesz.
  • Blackwall: Chyba nie. Skąd to zainteresowanie?
  • Dorian: Czysto akademickie? Przyszłe pokolenia będą chciały wiedzieć.
  • Blackwall: Nie mieszaj się.

───────

  • Blackwall: Dorianie, nie wierzę, że wypiłeś te pomyje w karczmie.
  • Dorian: Nie wierzę, że podali mi te pomyje. Do czego to dochodzi w Podniebnej Twierdzy?
  • Blackwall: Więc po co je piłeś?
  • Dorian: Nie mogłem przestać. Z każdym łykiem myślałem, jak to możliwe, by coś smakowało tak źle? Nim się zorientowałem, analizowałem niuanse smaku, obserwowałem ich wpływ na moje mdłości. To był katatoniczny trans, wzmacniany przez odór ohydnego, krasnoludzkiego piwa.
  • Blackwall: Albo jesteś pijakiem o fatalnym smaku.
  • Dorian: Też możliwe.

───────

Dorian i Cole

  • Dorian: Ty nie przebywasz w ludzkim ciele, Cole'u? Naprawdę tak wyglądasz?
  • Cole: Tak.
  • Dorian: Ale prawdziwa postać ducha zawsze jest potworna - albo przynajmniej nienaturalna.
  • Cole: Świat jest dla duchów niezrozumiały. Zbyt prawdziwy. Właśnie dlatego wyglądają nienaturalnie.
  • Dorian: A ty chcesz wyglądać tak, jak teraz?
  • Cole: Chcę pomagać. Wygląd nie ma znaczenia.

───────

  • Dorian: Potrafisz zmieniać postać, Cole'u? Gdybyś na przykład chciał inaczej wyglądać?
  • Cole: Ale nie chcę wyglądać inaczej.
  • Dorian: Hmm. Magistrowie oszaleliby z radości, gdyby mogli przywołać demona, który potrafi przybrać ludzką postać.
  • Cole: Wykorzystaliby go, by robić krzywdę innym.
  • Dorian: Masz rację. Tak by zrobili.

───────

  • Dorian: Czy ty musisz jeść, Cole'u? Albo spać?
  • Cole: Myślałem, że muszę, ale jednak nie. Ciągną mnie pradawne pieśni.
  • Dorian: Dobre. Nie wiem, o czym mówisz, ale to dobre. A kiedy jesteś ranny? Dlaczego krwawisz? Bo wydaje ci się, że powinieneś?
  • Cole: A czy ty krwawisz z tego powodu?
  • Dorian: Ja... no, cóż. Tu mnie masz.

───────

  • Cole: Zadajesz mnóstwo pytań, Dorianie.
  • Dorian: Wzbudzasz moją ciekawość. Nie sądziłem, że coś takiego jak ty może istnieć.
  • Cole: Ty też wzbudzasz moją ciekawość.
  • Dorian: Możesz mi zadać parę pytań, jeśli chcesz.
  • Cole: Dobrze. Dziękuję.
  • Dorian: Będę tego żałować, nie?

───────

  • Dorian: Podobało ci się w Pałacu Zimowym, Cole'u?
  • Cole: Było tam tyle cudownych kapeluszy...
  • Dorian: Próbowałeś zatańczyć, czy tylko myszkowałeś niewidoczny?
  • Cole: Taniec jest trudny. Trzeba słuchać zarówno stóp, jak i serca.
  • Dorian: I nie grzebać w głowach innych tancerzy.
  • Cole: To mnóstwo do zrobienia naraz.

───────

  • Dorian: Cole'u... nie powinieneś tak tańczyć ze sztyletami, kiedy ciskam ogniem.
  • Cole: Nic mi nie zrobi. To ogień własny.
  • Dorian: To nie zawsze ma takie znaczenie, jak myślisz.

───────

  • Cole: Twoje ubranie przypomina Pustkę, Dorianie.
  • Dorian: Jakby było ze snu? Feeria barw i doznań spowita zagadkowością?
  • Cole: Błyszczy się.

───────

  • Dorian: Cole'u... to prawdziwe ubranie, czy...?
  • Cole: Prawdziwe. A czego się spodziewałeś?
  • Dorian: Myślałem, że może je wyczarowałeś. Tak, jak swoją cielesną postać.
  • Cole: A ty wyczarowujesz swoje? Dlatego tak wygląda?
  • Dorian: Nieważne. Zapomnij, że w ogóle coś mówiłem.

───────

  • Dorian: Cole'u... znalazłem na łóżku drewnianą kaczkę... to ty?
  • Cole: Nie. Nie jestem drewnianą kaczką.
  • Dorian: Miałem na myśli, czy to ty ją tam położyłeś.
  • Cole: Tak. Ale nie mogłem znaleźć takiej z kółeczkami. Przykro mi.

───────

  • Dorian: Cole'u, czy ty słyszysz magię?
  • Cole: Tak. A ty nie?
  • Dorian: Zaklęcia czasem wydają dźwięki, ale... chyba nie słyszymy tego samego.
  • Cole: Czy twoje zaklęcia do ciebie nie szepczą? O tym, co jest i będzie... muzyce w myślach o obcych, odległych miejscach?
  • Dorian: Ostatnio nie.
  • Cole: Więc nie słyszymy tego samego.

───────

  • Dorian: Cole,u, widziałeś, jak Koryfeusz zaatakował Azyl. Co wtedy... wyczułeś?
  • Cole: Wewnętrzny strach. Czarną kałużę nienawiści. Tak wiele zmian... muszę je zatrzymać. Narzucić swoją wolę.
  • Dorian: Czy on naprawdę dostał się do Czarnego Miasta? To prawda?
  • Cole: Zdrada. Rozmycie na krawędziach niczym zanikający obraz. Zbyt dawno temu... za duży mętlik w głowie.
  • Dorian: Czyli... jak rozumiem, to "możliwe".
  • Cole: Próbowali mnie wtedy zabić. Było mi przez to trudniej.

───────

Dorian i Kasandra

  • Dorian: Muszę ci się przyznać, Kasandro, że nigdy nie słyszałem o tych "Poszukiwaczach Prawdy".
  • Kasandra: Nic dziwnego. Przecież w Tevinterze ich nie ma.
  • Dorian: Ale kim są? Jakimiś supertemplariuszami? To jeden z tych południowych sekretów, takich jak należyta higiena?
  • Kasandra: Kiedyś trzymaliśmy się w cieniu. Nadzorowaliśmy zarówno templariuszy, jak i magów.
  • Dorian: Ta. Nieźle wam poszło.
  • Kasandra: Daruj sobie te komentarze. Rebelii magów nawet my nie byliśmy w stanie kontrolować.

───────

  • Kasandra: O co może chodzić Koryfeuszowi? Ty powinieneś wiedzieć, Dorianie.
  • Dorian: Niech zgadnę: bo też jestem Tevinterczykiem?
  • Kasandra: Cóż, masz lepszy wgląd w umysł Tevinterczyka niż ktokolwiek z tu obecnych.
  • Dorian: Kasandro, złotko. Koryfeusz pochodzi z Tevinteru, który od tysięcy lat już nie istnieje. Sprzedaje nostalgiczną wizje, która niewiele ma wspólnego z moim Tevinterem. Z Tevinterem jego zwolenników także.

───────

  • Kasandra: Naprawdę sądzisz, że Venatori nie wiedzą, co zrobi Koryfeusz?
  • Dorian: Część moich ziomków z przerażeniem patrzy na aktualny stan naszego kraju. Słyszą, jaki był kiedyś potężny i wspaniały, i myślą sobie: "Tak byłoby lepiej. Tak być musi". Nie dostrzegają, że Koryfeusz nie był obecny przy naszym upadku i nie wie, że nie dało się go uniknąć.
  • Kasandra: Czy można mu jakoś uświadomić prawdę?
  • Dorian: Mnie o to pytasz? On zapewne uważa, że sam jest prawdą.

───────

  • Dorian: Kasandro, moja matka zna pewnego Pentaghasta. Może o nim słyszałaś.
  • Kasandra: Pentaghastowie to wielki klan, Dorianie. Nie mogę znać ich wszystkich, nawet bym nie chciała.
  • Dorian: Wyjątkowo otyły mężczyzna. Trzy podbródki, cztery posiadłości, pięć sposobów, aby cię sprzedać, jak mawiała matka.
  • Kasandra: Och, tego akurat znam. Kuzyn Loren z wędrującymi rączkami.

───────

  • Dorian: Powiedz: Czy nevarskie miasta umarłych naprawdę pełne są nieumarłych?
  • Kasandra: Oczywiście. Mortalitasi wabią duchy, by te brały w posiadanie spoczywające tam ciała.
  • Dorian: I co dalej? Pozwalają im... chodzić gdzie dusza zapragnie?
  • Kasandra: Tylko w opuszczonych miejscach. Reszta, jak przypuszczam, pozostaje zamknięta w grobowcach.
  • Dorian: Na zawsze? Prawie mi ich żal.
  • Kasandra: Po jakimś czasie jęki zaczynają działać na nerwy, możesz mi wierzyć.

───────

  • Kasandra: Czemu tak na mnie patrzysz, Dorianie?
  • Dorian: Próbuję sobie wyobrazić, jak byś wyglądała w sukni.
  • Kasandra: Próżny trud. Skoro mój wuj nie dał rady mnie w żadną wcisnąć, to ty też nie zdołasz.

───────

  • Dorian: Kasandro, jak chcesz zostać zapamiętana? Dzielna, seksowna rebeliantka, walcząca ze status quo?
  • Kasandra: Nie mam wpływu na to, jak zostanę zapamiętana.
  • Dorian: Uniesiony wysoko miecz, błękitna, powiewająca na wietrze apaszka i wschód słońca za plecami?
  • Kasandra: Błękitna apaszka? Coś takiego miałabym na siebie włożyć?
  • Dorian: Mówimy o obrazie. No już, pomóż mi. Będzie fantastyczny.

───────

Dorian i Sera

  • Dorian: Zaspokój moją ciekawość, Sero. Co ci się kojarzy ze słowem "demon"?
  • Sera: Strzały.
  • Dorian: Dobrze. "Magister"?
  • Sera: Strzały.
  • Dorian: To niezbyt pomocne, ale może być, zważywszy na naszą historie. "Taumaturgia"?
  • Sera: Co?
  • Dorian: Magiczne zabiegi. Przydatne cuda.
  • Sera: Aaaa. Strzały.
  • Dorian: (Wzdycha.)

───────

  • Dorian: Nie do wiary, że ty się boisz magii, Sero. Ten dar jest dla mnie tak naturalny, jak łuk dla ciebie.
  • Dorian: Na pewno rozumiesz, że nie ma powodu obawiać się odpowiednio używanego narzędzia.
  • Sera: Powiedz to tym wszystkim "solidnym" magom, którzy innym wymachują przed nosem swoimi narzędziami!
  • Dorian: Jakbym to widział...
  • Sera: A co z Koryfisławem? Ile on ma takich "porządnych narzędzi" pod sobą?
  • Dorian: Nie o to... Chyba muszę zrobić sobie przerwę.
  • Sera: Cóż, nieważne jak bardzo jesteś obdarzony, nie pchaj swojego narzędzia tam, gdzie nie należy.
    • (jeśli jest w drużynie) Blackwall: (Śmieje się.)

───────

  • Sera: O co chodzi, Dorianie? Przestań na mnie tak patrzeć.
  • Dorian: Zastanawiam się, czy zaznajomienie z tematem nie wyleczyłoby cię z podejrzliwości wobec magii.
  • Sera: Nie potrzeba mi znajomości twojego narzędzia.
  • Dorian: Proszę, przestań używać słowa "narzędzie". I pomyśl, ile można dokonać magią.
  • Dorian: Daje tyle korzyści tobie i ogółowi. Jak powiedział Stwórca, magia istnieje po to, by służyć.
  • Sera: Nie-obchodzi-mnie-to.
  • Sera: Lubię cię, Dorianie. Nie zepsuj tego.

───────

  • Sera: Czy oni wariują w tym Tevinterze? Założę się, że tak.
  • Dorian: Na punkcie czegoś konkretnego?
  • Sera: Na punkcie Inkwizycji. Chodzi mi o to, że wierzycie w różne dziwne rzeczy, prawda? Na temat Andrasty?
  • Dorian: Większość nauk Zakonu w Imperium pokrywa się z tym, czego uczą się na południu... pomijając parę szczegółów na temat magii.
  • Sera: Tych, w których się mylicie?
  • Dorian: Tak. Właśnie. Tych kwestii, w których się "mylimy".

───────

  • Sera: Wyświadcz mi przysługę, Dorianie. Uprzedź mnie, jeśli będzie miał wyskoczyć z ciebie demon czy coś podobnego.
  • Dorian: Jak sobie wyobrażasz to "wyskakiwanie"? Idę sobie ulicą i nagle ups, demon?
  • Dorian: To znaczy, mogłoby się tak stać, pomimo mojego szkolenia. Tak samo jak ty mogłabyś się potknąć i wydłubać sobie oko strzałą.
  • Sera: To ostrzeżesz mnie, czy nie?
  • Dorian: Oczywiście. Ale tylko dlatego, że cię bardzo lubię.

───────

  • Sera: Czy wszyscy w Tevinterze są tacy jak ty, Dorianie?
  • Dorian: Co konkretnie masz na myśli?
  • Sera: No wiesz, niezbyt straszni. Czy zachowują te magiczne bzdury dla siebie?
  • Dorian: Potraktuję to jako komplement.
  • Dorian: Niestety, jest wśród nich element, który chętnie powitałby Koryfeusza z otwartymi ramionami. Głupi, krótkowzroczny element.
  • Sera: Proste, nie? Straszny z niego ciul.
  • Dorian: Heh. W istocie.

───────

(po ukończeniu zadania Oczy i serca przebiegłe)

  • Dorian: Nie do wiary, że przeżyłaś Pałac Zimowy bez szwanku.
  • Sera: Oj tam, oj tam. Dużo gadają, ale jeśli nie dasz się wciągnąć w tę ich głupią Grę, zaraz się gubią.
  • Dorian: Jeśli nie zagrasz w tę głupią Grę, poślą na ciebie skrytobójcę lub trzech.
  • Sera: Jasne. Mogą próbować.
  • Dorian: Nie przeszkadza ci eskalacja sporu, co?
  • Sera: Nie, o ile mogę ją naszpikować strzałami.

───────

  • Sera: Wasi magistrowie. Czy oni wszyscy są, jak ten Koryf-cośtam?
  • Dorian: Nie całkiem. Koryfeusz jest wyjątkowy. Okazuje się, że to jeden z pierwszych pomiotów.
  • Sera: Pytałam, czy wszyscy są tak szaleni? Czy chcą być bogami? "Muahahaha!" i tak dalej?
  • Dorian: A, o to chodzi. Nie wszyscy, ale wystarczająco wielu.
  • Sera: I pozwalacie im żyć? Dlaczego?
  • Dorian: Nie brak ich tam, skąd się biorą. Ludzie pokroju Koryfeusza nie rodzą się tacy. Oni się takimi stają.

───────

  • Sera: Demony! Obwisłe kiecki!
  • Dorian: Złodzieje! Cuchnące kundle!
  • Sera: Gnojki z sekty!
  • Dorian: Zdradzieccy teyrnowie!
  • Sera: Co? Co to za gra w obrażanie swoich, skoro wymyślasz słowa!
  • Dorian: Teyrn to fereldeński tytuł, niższy jedynie od rodziny króla. Liczyłem, że ty będziesz wiedziała.
  • Sera: Ty... to... buce!
  • Dorian: Za późno, teraz chyba moja kolej.
  • Sera: Szlag!

───────

  • Dorian: Mam tylko jedno pytanie, Sero: czy sama się strzygłaś?
  • Sera: Ta. Dlaczego bym nie miała?
  • Dorian: Mogłaś użyć czegoś innego niż tępego noża do masła.
  • Sera: Zaczekaj, już wygrzebuję nabite diamentami fryzjerskie coś tam.
  • Dorian: Nożyczki. Słowo, którego szukasz, to "nożyczki".
  • Sera: Phi!

───────

  • Dorian: Skąd bierzesz te wszystkie strzały, Sero? Masz ich setki.
  • Sera: Z twojej rzyci, oto skąd.
  • Dorian: Moja rzyć powinna otworzyć sklep. Najwyraźniej jest bardzo zasobna.

───────

  • Dorian: Nie umiem cię rozgryźć, Sero.
  • Sera: To niespodzianka, prawda?
  • Dorian: Po prostu pewnego dnia podniosłaś łuk i już! Mistrzyni strzelectwa! Istna sawantka!
  • Sera: Że co?
  • Dorian: Sawantka. Wrodzony talent. To znaczy, że nie musisz ćwiczyć.
  • Sera: Nie twój interes, co muszę, a co nie. Ja cię nie pytam, czy "naturalnie" strzelasz z rzyci kulami ognia, czy tylko opiniami.
  • Dorian: Będę... będę miał to na uwadze.

───────

  • Sera: Czyli jesteś dziany, tak?
  • Dorian: Ja? Czy mówisz o...?
  • Sera: Czy śpisz na jedwabiach i srasz złotem? Czy jesteś bogaty?
  • Dorian: Zostawiłem to wszystko za sobą, chociaż czasem brakuje mi srania złotem.
  • Sera: Naprawdę zostawiłeś, co? Wiedziałam, że nie jesteś taki zły.

───────

  • Dorian: Wiesz, nigdy nie spotkałem elfa takiego jak ty, Sero.
  • Sera: Nie wątpię. Tam, skąd jesteś, wszystkie elfy to niewolnicy.
  • Dorian: Nie wszystkie, ale... tak, słuszna uwaga.
  • Sera: Rozmawiałeś kiedyś z takim, który nie był?
  • Dorian: Nie, ale cieszę się, że robię to teraz.
  • Sera: "Ludzie to ludzie". Kto by pomyślał?

───────

  • Dorian: To, jak mówisz o magii - nigdy nie byłaś w dobrych stosunkach z żadnym magiem?
  • (jeśli Inkwizytor jest magiem) Sera:
  • (w przeciwnym razie) Sera: Jasne. Z kilkoma. Byli w porządku. Trochę dziwni.
  • Sera: Znałam zabawnego chłopaka w Denerim. Wzniecał pożary oczami. Templariusze szybko go capnęli, więc chyba teraz z nim lepiej?
  • Dorian: Lepiej? Wiesz, jakie są Kręgi na południu?
  • Sera: Posiłki i ćwiczenia? Żeby nie umarł z głodu i nie zdeptał go tłum? Widziałam jedno i drugie.
  • Dorian: (Wzdycha.) Niestety masz rację.

───────

  • Sera: Dorianie? Te słowa, które mówisz. Co oznaczają?
  • Dorian: Masz na myśli na przykład "pauper"? "Ultimatum"?
  • Sera: Nie, dupku, kiedy jesteś zły. "Wszawy fagas". To przekleństwo, jestem pewna.
  • Dorian: Vishante kaffas. To teviński archaizm. Nadal używamy barwnych zwrotów.
  • Sera: A co to znaczy?
  • Dorian: Dosłownie? "Srasz na mój język".
  • Sera: (Śmieje się.) Dlaczego po prostu tak nie powiesz?
  • Dorian: Odwieczna zagadka.

───────

  • Sera: Nie śmiejesz się jak Tevinterczyk.
  • Dorian: A jak niby powinien się śmiać Tevinterczyk?
  • Sera: Okrutnie i głupio - o tak... (Rechocze.)
  • Dorian: O, nie. Nie wolno się tak śmiać, dopóki nie zdobędzie się dyplomu magistra.
  • Sera: Wiedziałam! Varrik wisi mi suwerena.

───────

  • Sera: Czyli będziesz ostrożny przy rozrzucaniu tego swojego ognia, tak?
  • Dorian: Dopóki ty będziesz ostrożna przy wypuszczaniu tych swoich strzał.
  • Sera: Traf mnie magią a wpakuję ci trzy w oko.
  • Dorian: Teraz możemy żyć razem w pokoju i harmonii.

Dorian i Solas

  • Dorian: Solasie, rozumiem, że badasz duchy?
  • Solas: Tak.
  • Dorian: W mojej ojczyźnie trzymamy duchy jako służących.
  • Solas: Tak, słyszałem.
  • Dorian: Niesamowite, do czego można je wykorzystać. Powinieneś to zobaczyć.
  • Solas: Imperium Tevinter nie jest najbezpieczniejszym miejscem dla elfa.
  • Dorian: No tak, racja.

───────

  • Dorian: Solasie, o co chodzi z twoim wyglądem?
  • Solas: Co proszę?
  • Dorian: Twój strój jest straszny. Za kogo niby się przebierasz? Jakiegoś leśnego dziadka? Dalijczycy tak mają? Czasem nie przepadasz za Dalijczykami? A może to jakaś deklaracja?
  • Solas: Nie.
  • Dorian: Dla mnie wyglądasz jak włóczęga i apostata.

───────

  • Dorian: Solasie, wystraszyłeś mnie. Zawsze jesteś taki... nijaki.
  • Solas: Mów głośniej, proszę! Przez ten strój cię nie słychać!

───────

Dorian i Varrik

  • Dorian: Co deshyr z Gildii Kupców robi w samym środku bitwy z pradawnym złem?
  • Varrik: O to samo mógłbym zapytać rozpieszczonego szlachcica z Tevinteru.
  • Dorian: Nie jestem "rozpieszczony". Od tygodni nikt mi nie obierał winogron.
  • Varrik: Pogadaj z Józefiną. Ona coś zorganizuje.

───────

  • Varrik: Nie powinieneś już się ożenić, Błyskotku? Mieć małych maginków?
  • Dorian: Gdyby moja rodzina postawiła na swoim.
  • Varrik: Coś dla ciebie zaaranżowali?
  • Dorian: Livia Heradanus: bystra dziewczyna z talią jak u osy, cięty język. Zapewne poczuła ulgę, że zniknąłem.
  • Varrik: Wydaje się, że byłaby z was urocza para.
  • Dorian: O, tak. Wymienianie się złośliwościami na przyjęciach byłoby rozkoszą.

───────

  • Varrik: Jak uważasz, Błyskotku? Stawiam dziesięć monet, że następny stwór będzie pierdział ogniem.
  • Dorian: Przyjmuję zakład. Wygram tak czy inaczej.

───────

  • Dorian: W porządku, niech nie mówią, że nie spłacam długów. Proszę: pięć monet.
  • Varrik: Próbowałem cię ostrzec.
  • Dorian: Nie miałem pojęcia, że bryłkowce mają takie wstrętne, małe stópki. Koszmar.

───────

  • Dorian: Wiesz, Varriku, kiedyś byłem w Kirkwall.
  • Varrik: Ta?
  • Dorian: Trochę wygwizdów.
  • Varrik: Ta.

───────

  • Varrik: Zamierzasz spłacić te zaległe pięćdziesiąt koron, Błyskotku?
  • Dorian: A jeśli nie? Masz jakiś tycich osiłków, którzy ograbią mnie z dóbr?
  • Varrik: No nie wiem. Zawsze mógłbym wysłać list do twojej rodziny...
  • Dorian: Krasnolud gra nieczysto. W porządku, wygrałeś. Tym razem.

───────

  • Varrik: Widzę, że łypiesz na Biankę, Błyskotku. Ręce przy sobie.
  • Dorian: Bez obaw. Nie jest w moim typie.
  • Varrik: A miałem cię za człowieka o wyrafinowanych gustach.
  • Dorian: Jeśli chodzi o wino i literaturę, Varriku, a nie... czymkolwiek jest ten wynalazek.
  • Varrik: Wynalazek? Nie słuchaj go, skarbie. Nie bez powodu nienawidzi się jego ludu.

───────

  • Dorian: Varriku, czy ty i Kasandra...?
  • Varrik: Co? Nie! Dlaczego w ogóle o to pytasz?
  • Dorian: Naprawdę? Przedziwne.
  • Varrik: To, że dwoje się nie lubi, nie oznacza, że zaraz się pocałują, Błyskotku.
  • Dorian: Twoje książki mówią co innego.
  • Varrik: Nie myl mnie z tym pisarzyną, który popełnił Kryminalne Zagadki Górnego Miasta II. Ja nie robię literówek.

───────

  • Dorian: Varriku, czy dobrze słyszałem? Spotkałeś Koryfeusza już wcześniej?
  • Varrik: Nie wpadliśmy do niego na herbatkę, Błyskotku. Byłem tam, gdy się obudził.
  • Dorian: I co powiedział? "Witajcie, jestem jednym z magistrów, którzy wdarli się do Czarnego Miasta, miło mi"?
  • Varrik: Raczej: "Aaa, jestem pomiotem! Dumacie! Dumacie!". Potem Hawke go zabił/a.
  • Dorian: Ale niezbyt skutecznie, jak się zdaje.
  • Varrik: Opowiedz mi o tym.

───────

  • Dorian: Zagramy w kolejną partyjkę w karty, kiedy wrócimy do Podniebnej Twierdzy, Varriku?
  • Varrik: Nie, jeśli będziemy grać na cudacznych tevinterskich zasadach.
  • Dorian: Oj tam, jeszcze nikt od nich nie umarł. Ostatnio.

───────

Dorian i Vivienne

  • Dorian: Vivienne, możesz mi wyjaśnić, skąd ta dziwna obsesja Orlezjan na punkcie masek?
  • Vivienne: To część Gry, mój drogi. Prawdziwa twarz przeciwnika przez cały czas pozostaje ukryta.
  • Dorian: Dziwny zwyczaj jak na kulturę, w której ludzie gotowi są mordować się za to tylko, że zupa była za słona.
  • Vivienne: To tylko kolejne wyzwanie, któremu trzeba sprostać. Zawiedziesz w Grze i umrzesz.
  • Dorian: I pomyśleć, że to Tevinterczyków nazywacie barbarzyńcami.
  • Vivienne: Jesteście nimi, skarbie. To część waszego czaru.

───────

  • Dorian: Powiedz, Vivienne... Na cesarskim dworze stykałaś się z lady Morrigan, prawda?
  • Vivienne: Nie musisz jej tak tytułować, mój drogi. To grubiańska apostatka, nic ponadto.
  • Dorian: Dziwne. Sądziłem, że łatwiej przyjdzie ci zrozumieć prostą kobietę z ambicjami.
  • Vivienne: Myliłeś się. To oburzające, że narzucono ją Inkwizycji.
  • Inkwizytor/ka: Mnie ucieszyło, że do nas dołączyła.
  • Vivienne: Podobnie jak cesarzową Celene, ale korzyści z tego na razie czerpie tylko Morrigan.


Dorian i Żelazny Byk

  • Dorian: Liczę, że nie masz nic przeciwko towarzystwu "vinta", Żelazny Byku.
  • Żelazny Byk: To tym jesteś? Wy, ludzie, wszyscy wyglądacie mi podobnie.
  • Dorian: Jestem też magiem. Wolałbyś mnie spętać i wybatożyć?
  • Żelazny Byk: Wpierw postawiłbym ci kolację.
  • Dorian: Mam nadzieję, że zanim zaszyjesz mi usta.
  • Żelazny Byk: Zależy, jak dużo będziesz trajkotać.

───────

  • Dorian: Zupełnie nic, Byku? Żadnego problemu z "vintem" za plecami?
  • Żelazny Byk: Liczę, że podoba ci się widok.
  • Dorian: Nie zaprzeczysz, że lubisz zarzynać moich ludzi.
  • Żelazny Byk: Ej, zarzynanie sugeruje, że ich jem. Większość vintów to same chrząstki i sadło marynowane w winie.
  • Dorian: No, to akurat prawda.

───────

  • Żelazny Byk: Pewnie działa ci na nerwy, że ten "Przedwieczny" to jakiś porąbany vint?
  • Dorian: Nie jestem zachwycony, że nasze stare legendy okazały się prawdziwe.
  • Żelazny Byk: Pewnie współczesne imperium naprawdę go rozczarowało.
  • Dorian: Czemu by nie miało? Tevinter obejmował kiedyś całe Thedas, jego chwale dorównywała jedynie jego deprawacja. To tak jakby Koslun obudził się i dowiedział, że qunari jednak nie podbili całego świata.
  • Żelazny Byk: Ta. Kapłani starają sie to wytłumaczyć od wieków.

───────

  • Żelazny Byk: Lepiej zadzieraj tę kiecę, magusiu.
  • Dorian: Nie noszę kiecki.
  • Żelazny Byk: Tylko nie przyłaź do mnie z płaczem, jak się potkniesz o te fałdy.

───────

  • Dorian: Zdaje się, że czułeś się bardzo swojsko w Pałacu Zimowym, Byku.
  • Żelazny Byk: Staram się.
  • Dorian: Nie rozbiłeś ani jednego bezcennego posążka i ani razu nie pierdnąłeś przy stole deserowym.
  • Żelazny Byk: Tego nie wiesz na pewno.
  • Dorian: Aż dziw, że nigdy nie bywałeś na dworach Tevinteru. Zrobiłbyś tam furorę.
  • Żelazny Byk: Bywałem. Po pewnym czasie siodło zaczęło mi za bardzo ciążyć.

───────

  • Dorian: Vishante kaffas! Ty się w ogóle kąpiesz?

Jeśli Dorian nie ma romansu z Żelaznym Bykiem:

  • Żelazny Byk: Czasami. Chcesz popatrzeć?
  • Dorian: Wolę stanąć na nawietrznej.
  • Żelazny Byk: Ludzki pot cuchnie jak wieprzowina leżąca na słońcu. Tak tylko mówię.

───────

  • Dorian: Nigdy nie pojmę, dlaczego wojownicy qunari przez połowę czasu ganiają z gołą piersią.
  • Żelazny Byk: Myślałem, że to docenisz.
  • Dorian: To głupota. Powinni nosić pancerze.
  • Żelazny Byk: Jak zobaczysz członka Beresaad w pełnej zbroi, zwiewaj, bo to oznacza wojnę.
  • Dorian: Powinni nosić zbroję przez cały czas!
  • Żelazny Byk: Wtedy musieliby najeżdżać wszystkich. Jesteś taki żądny krwi.
  • Dorian: (Warczy.)

───────

  • Dorian: Dlaczego zawsze jest tak zimno? Jak wy południowcy to znosicie?
  • Żelazny Byk: O co chodzi? Za mało niewolników, którzy mogliby rozmasować stópki?
  • Dorian: Moje stópki zamarzają, dziękuję.